Wpisy archiwalne w kategorii

Wycieczka

Dystans całkowity:8188.85 km (w terenie 433.00 km; 5.29%)
Czas w ruchu:354:20
Średnia prędkość:22.39 km/h
Maksymalna prędkość:75.00 km/h
Suma podjazdów:7168 m
Suma kalorii:67035 kcal
Liczba aktywności:68
Średnio na aktywność:120.42 km i 5h 27m
Więcej statystyk

BB Tour - Bydgoszcz - Bałtyk

Sobota, 18 maja 2013 · Komentarze(6)
Od ponad roku chodził mi po głowie pomysł wypadu nad morze w 1 dzień.
Jako, że sprzęt biwakowy leży już zakupiony to postanowiłem go przetestować przed wyprawą wybrzeżem.
Cel - Stegna z dwóch powodów, bo najbliżej i nigdy nie byłem nad morzem z tej strony wybrzeża.
Wyruszam przed 10:00 trochę późno, lecę dobrze znaną mi trasą do Dobrcza i dalej do Pruszcza, od tej pory jadę nieznanymi mi trasami. Bardzo urokliwie jedzie mi się do Drzycimia, z którego wyjeżdżając, orientuje się, że pomyliłem trasę. Przystaje na chwilę sprawdzam mapę GPS i faktycznie trzeba zawrócić. Zjeżdżam przy okazji na sik-stop po chwili ruszam i słyszę coś obciera w tylnym kole, zatrzymuję się i oczom nie wierzę. Pękł boczny kord opony, przez który wyjrzała dętka w postaci wielkiego bąbla. Chcę szybko spuścić powietrze, aby uratować dętkę, ale gdy tylko złapałem za zawór i ta strzela. Myślę sobie że to koniec wycieczki pierwsza myśl, żeby wezwać "wóz techniczny", który zabierze mnie do domu. Ale przychodzi druga myśl, jest sobota, jeszcze wcześnie może jest w Drzycimiu jakiś sklep rowerowy? Wracam z buta do Drzycimia, widząc kogoś na posesji pytam, czy wie czy jest sklep rowerowy? Okazuje się, że jest, uff jest szansa. Docieram do centrum miasteczka, jest przed 13:00, pytam o sklep rowerowy słyszę, że rowerów to nie ma, ale części są w przemysłowym, który właśnie minąłem. Podchodzę pod drzwi sobota czynne do 12:00 zamknięte. Rozglądam się i widzę na drzwiach jest tabliczka z tel. do właściciela dzwonie ... serce bije szybciej ... odbiera miła Pani, tłumaczę, że jestem rowerowym turystą, że pękła mi opona i utknąłem w Drzycimiu i pytam czy może mają opony. Okazuje się, że mają i że za chwilę podjedzie mąż-właściciel. Po 10 min podjeżdża miły Pan i otwiera sklep oraz pyta o rozmiar, wychodzi z oponą inkasuje 24zł, moje szczęście nie zna granic. Żegnam miłego Pana dziękując mu ze wszech miar.
Składam koło i śmigam dalej w drogę.
Tydzień temu założyłem błotniki i zmieniłem opony na węższe 28x1.40, które nabyłem razem z zimówką i w której przełożyłem opony na zimowe kolcowane, a te wisiały na gwoździu. Widocznie musiały mieć już swoje lata. Dobrze, że stało się to teraz a nie na dłuższym wyjeździe.

Osie i złamana oś © alex


W Osiu zatrzymuję złapać oddech i ochłonąć z wrażeń, posilam się i dalej w drogę.
Za Osiem w kierunku Łubów spodziewam się schronienia od palącego słońca na leśnym odcinku drogi. Widzę znak "Uwaga zmiana nawierzchni" i już mnie to martwi, złe przeczucia się spełniają w postaci najgorszego rodzaju ostrego bruku. Telepie mną na maxa, szukam kawałka równego to z prawej to z lewej ale gdzie bym nie jechał zjeżdżając z bruku tonę w piachu.

Bruk na odcinku Osie-Łuby © alex


Dojeżdżam do granicy województwa i przychodzi wybawienie, asfalt!
Kiepskiej jakości, ale i po tych blisko 10 km wydaje się gładki jak stół.
Cisnę dalej, bo już czuję, że z czasem jest nie najlepiej. Przystaje w sklepie uzupełniam wodę, posilam się i dalej. Przez Skórcz w kierunku Tczewa. Za sobą widzę nadciągające ciemne chmury wiem, że ulewa mnie nie ominie. Przejeżdżam przez Tczew i wspaniały most przez Wisłę (zamknięty dla ruchu).

Most w Tczewie © alex


Zjeżdżam z mostu i już wiem, że ulewa wisi w powietrzu. W Lisewie Malborskim uzupełniam w sklepie wodę, na przeciw jest wiata autobusowa przestronna duża murowana. Chowam się przed burzą. Po 15 min oglądam odchodzące chmury, znacznie się ochłodziło i zrobiło się dużo przyjemniej. Ostatnie 45 km to jazda na granicy burzy co chwilę wjeżdżam w strefę deszczu, zwalniam i deszcz mija i tak w kółko. W Trępnowach widzę skutki nawałnicy. Połamane konary drzew, które miejscowi usuwają pilarkami i od razu ładują jako drewno opałowe na przyczepki. Zapada zmierzch i robi się ciemno, od dłuższego czasu jadę z zamontowanymi światłami. Przed samą Stegną dopada mnie ulewa jadę kilka km w deszczu i chowam się pod parasolami przy jakieś restauracji. Już tutaj urządzam sobie kolację z tego co pozostał jeszcze w sakwie. Po 10-15 minutach jest już po deszczu. Ruszam dalej wjeżdżam do centrum i kieruję się w kierunku Campingu. Zauważam otarty sklep (jest już prawie 22:00) dokupuję wodę coś do jedzenia i piwo na dobry sen.
Znajduję kamping i dokręcam jeszcze do równych 200km.
Melduje się na kampingu, szukam miejsca rozbijam namiot wypakowuję i idę pod wymarzony prysznic. Idę przywitać się z morzem w którego towarzystwie raczę się złocistym trunkiem. Wracam i kładę się spać. Ponieważ kamping jest prawie przy samym morzu zasypiając słyszę szum fal.

Na południe.

Wtorek, 30 kwietnia 2013 · Komentarze(1)
Kategoria 100-150, Wycieczka
Bydgoszcz - Trzciniec - Przyłęki - Brzoza - Łabiszyn - Ojrzanowo - Mamilicz - Złotów - Wojdal - Pakość - Piechcin - Barcin - Łabiszyn - Władysławowo - Rynarzewo - Trzciniec - Bydgoszcz

Ostatnio naszła mnie myśl, że mam dobrze zjeżdżone północne i zachodnie rubieże Kuj-Pomu, a słabo południe czyli właśnie Kujawy.
Jako cel obrałem miejsce gdzie jeszcze nie byłem, czyli Pakość z główną atrakcją czyli Kalwarią Pakoską zwaną jako Kujawska Jerozolima. Trasa wybrana tak aby nie wracać tą samą trasą tylko zrobić pętlę dzięki czemu będzie można zobaczyć więcej nowych nieznanych miejsc.
Już od Brzozy na wojewódzkiej 254-ce sporo ciężarówek, asfalt w nie najlepszym stanie oraz ciągłe omijanie dziur powodowały nieprzyjemny stres podczas jazdy.
W Łabiszynie odbijam na zupełnie boczne drogi aby pozbyć się towarzystwa wspomnianych ciężarówek. Niestety pierwsze km-y od Ojrzanowa prawie po Mamilicz w tak fatalnym stanie, że wszystkie moje stawy czują to o koła. Dalej już lepiej przejeżdżam przez Wojdal oglądając kopalnie kruszywa i w tym momencie mnie olśniewa, że to właśnie okoliczne kopalnie i cementownie odpowiadają za tak wzmożony ruch ciężarówek w tych okolicach.
Docieram do Pakości gdzie oglądam park kalwarii oraz posilam się i uzupełniam zapasy wody.

Kalwaria Pakoska - Kujawska Jerozolima © alex


Jeszcze przejazd przez miasto, chwilka na Rynku i ruszam w powrotną trasę.

Pakoski Ratusz © alex


Wybieram znowu drogi wojewódzkie w nadziei na dobry asfalt, do Barcina jest idealny, ale oczywiście znowu męczy mnie towarzystwo ciężarówek.
Od Barcina do Łabiszyna asfalt znowu kiepski, ale tutaj odbijam na dobrze znany mi odcinek Łabiszyn - Rynarzewo i świetnej nawierzchni. Ponieważ jestem szosówką nie mogę skrócić drogi przez śluzę Dębinek do Przyłęk dlatego jadę przez Rynarzewo do DK5. W Zamościu idiota spieszący się i wyprzedzający mnie na moście widząc nadjeżdżające auto z naprzeciwka przyciska mnie do krawężnika. Dalej jadę już wygodnym poboczem i wskakuję na drogę serwisową przy S5, która prowadzi mnie przez Trzciniec do domu.

Dwie pieczenie na jednym ogniu.

Piątek, 26 kwietnia 2013 · Komentarze(4)
Kategoria 150-200, Wycieczka
Bydgoszcz - Żołędowo - Nekla - Linówiec - Dobrcz - Trzeciewiec - Kozielec - Topólno - Niedźwiedź - Chełmno - Nawra - Toruń - Zła Wieś Wlk. - [Fordon] - Bydgoszcz

Do tej pory każdego roku wiosną odwiedzałem Toruń, a następnie Chełmno. Tego roku zima trwała długo, już prawie maj, a ja ciągle nie miałem odwiedzonych swoich koronnych wiosennych celów. Dlaczego nie zrobić obu za jednym razem? Szczególnie, że prognoza byłą na ponad 20oC.

Najpierw dobrze znaną mi trasą do Chełmna - jedna z moich ulubionych.
Chełmno po wymianie nawierzchni Rynku. © alex


W Chelmnie szybki posiłek drożdżówkowy i dalej do Torunia tym razem nie przez Unisław, ale przez Nawrę. Trochę żałowałem wyboru bo asfalt fatalny.

Przed Toruniem zauważam ścieżkę którą ostatnio badali najpierw Jarmik a następnie Jazz. Cały czas under-construction.

W Toruniu fotka pod Mikołajem.
Toruń AD 2013 © alex


Drożdżówka i dalej w drogę. Wyjeżdżając z Przedmieścia Bydgoskiego zahaczyłem o serialowy szpital ;-)
Serialowy Toruński szpital. © alex


Między Chełmnem a Toruniem męczył mnie na otwartych przestrzeniach wiatr. Po wyjeździe z Torunia klasyczny w-morde-wind, na szczęście większość trasy wiedzie lasem, który dawał znaczną ulgę. Kończąc sikstop przed Złą Wsią śmignął mi biker na góralu, doszedłem go po paru km i w jego cieniu dojechałem do Bydgoszczy. Muszę przyznać, że dobre miał tempo i ogólnie gość kawał byka dzielnie walczył z wiatrem. Ja mając w nogach przeszło 120km już zamulałem.
W Fordonie spotkanie z rodziną obiad, później dziewczyny jeszcze na szybką wizytę u koleżanki żonsi, a ja do domu na upragniony prysznic i Leszka ;-)

Muszę przyznać, że w końcu się trochę najeździłem i trochę ujechałem :D



GPS odpaliłem dopiero w Myślu a wyłączyłęm w Fordonie, więc ślad niepełny.

Chełmno.

Piątek, 3 sierpnia 2012 · Komentarze(1)
Kategoria 100-150, Wycieczka
Po dłuższej przerwie w końcu dosiadłem szosówkę. Jako, że nie byłem jeszcze w tym roku w Chełmnie to wybór trasy był niemal oczywisty. Standardowo dojazd jedną stroną Wisły powrót drugą. Dziś dojazd przez Czarże i Starogród a powrót przez Gruczno i Kozielec.
Dojazd sama przyjemność, ale nie wziąłem żadnego prowiantu na trasę, tylko wodę. Podwójne lody w Chełmnie nie wystarczyły i już w Grucznie prędkość zaczęła spadać, dodatkowo nadciągające chmury oprócz deszczu przyniosły też wiatr. Rozkręciłem się do przyzwoitych prędkości dopiero jak zaczęło lekko padać już jakieś 20-30 km przed domem.

Rowerowy weekend 2012 DAY3 - WAY BACK HOME

Niedziela, 22 lipca 2012 · Komentarze(4)
Stargard Szczeciński - Rzeplino - Piasecznik - Choszczno - Drawno - Niemieńsko - Krępa Krajeńska - Tuczno - Rusinowo - Gostomia - Piła - Kaczory - Miasteczko Krajeńśkie - Bałośliwie - Osiek nad Notecią - Żelazno - Bnin - Samostrzel - Łodzia - Nakło nad Notecią - Bydgoszcz

Powrót do domu. W planie mam dojazd do Piły i jeśli samopoczucie i kondycja pozwoli dalszą jazdę w kierunku Bydgoszczy. Między Piłą a Bydgoszczą moja trasa prowadzi w sąsiedztwie linii kolejowej, więc w każdej chwili będę mógł zjechać na stację.
Wyruszam przed 8.00 zaraz po śniadaniu, ze względu na towarzyszące mi bóle głowy na długich trasach postanawiam dziś zmienić nieco sposób żywienia na trasie. Aby wykluczyć, że bóle głowy są spowodowane brakami żywieniowymi, nastawiam się na produkty dobrze i szybko przyswajalne. Na śniadanie duża miska musli z mlekiem, banan i napój multiwitaminowy z minerałami (magnez, sód, potas) rozpuszczony z tabletki musującej. Na trasę zabieram musli wymieszane z jogurtem 330ml kanapki z serem i wędliną wodę i suche musli do tego tabletki rozpuszczalne - witaminy z minerałami. Zaraz po wyjeździe czuje na tyłku km-y z ubiegłych dwóch dni, na dodatek fatalny asfalt tuż za Stargardem powoduje, że każdą nierówność odczuwam na siodełku ze zwielokrotnioną siłą. Rozkręcam się na dobre po jakiś 20 km i spokojnie jadę aż do Drawna gdzie na 50km robię pierwszy postój na kanapkę i dwa banany, rozpuszczam tabletkę, aby dostarczyć niezbędnych minerałów.

Postój nad Drawą © alex

Ruszam dalej, kolejne km-y mijają wiatr delikatny z kierunku północny-zachód w ogóle mi nie przeszkadza, a czasami pomaga. Dobrze już znanymi mi drogami docieram do Tuczna, gdzie robię kolejny postój 30 min i posilam się musli z jogurtem. Chwile odpoczywam na ławeczce przy Zamku i ruszam dalej. Kondycja dopisuje chodź odzywa się stłuczone kolano uniemożliwiając mi na resztę trasy podjazdy na stojąco. W Rusinowie szybkie lody w przydrożnym sklepie i dalej w drogę. Pokonuję kolejne podjazdy przed Piłą mieląc na siedząco i docieram pod dworzec. Krótki postój na kanapkę i banany + tableta i decyzja, że ruszam dalej w drogę nie mając pewności na ile bolące kolano pozwoli mi jeszcze pojechać. Póki co jest OK, głowa w porządku jedna dolegliwość to kolano no i bolący tyłek. Kolejne km-y to również dobrze mi znane nadnotecie z przepięknymi krajobrazami, łąki ciągną się nieskończenie aż po sam horyzont. Uwielbiam te okolice.
Jadę dalej mijam kolejne miejscowości kondycja cały czas OK a w nogach jest moc. Podczas jazdy po równym jak stół asfalcie słyszę charakterystyczny brzdęk spoglądam na tylne koło i widzę, że pękła szprycha. W Osieku przystaje na 10 min, kupuję czekoladę mleczną, którą konsumuję niemal w całości i przegryzam suchym musli popijając wodą.
200km wybija na liczniku zakładałem, że cała trasa wyniesie jakieś 230km jednak już wiem, że będzie trochę dalej niż sądziłem. Mijam Samostrzel i zjeżdżam na szutrowy odcinek do Łodzi (Łodzia) tutaj kawałek asfaltu przez Anieliny i znowu szuter i czasami kopny piach aż do oczyszczalni w Bielawach pod Nakłem. Przejeżdżam przez Nakło i dalej przez Potulice rozkręcam się do 25-28km/h, aby zdążyć przed zmrokiem do domu. Tyłek daje o sobie znać na tyle, że za każdym razem jak podnoszę się z siodła czuje się jakbym trafił do raju :-).
Do Bydgoszczy docieram około 21.00 i zaskakuje mnie dobre samopoczucie. Mam nadzieję, że ta trasa pomogła mi poznać na tyle swój organizm, aby wiedzieć na przyszłość jak się żywić podczas długich wyjazdów.

PODSUMOWANIE:
3 dni i ponad 500km na siodełku, coś czuję ze wcześniej jak we środę nie usiądę na rower ;-)

Rowerowy weekend 2012 DAY2 - VISIT SZCZECIN

Sobota, 21 lipca 2012 · Komentarze(3)
Kategoria 100-150, Wycieczka
Stargard - Morzyczyn - Jęczydól - Bielkowo - Kołbacz - Stare Czarnowo - Dobropole Gryfińskie - Kołowo - Szczecin - Kobylanka - Stargard.

W zeszłym roku zachwyciła mnie Puszcza Bukowa, więc i tym razem postanawiam się przejechać w te rejony, tym bardziej, że i tak mam coś do przekazania znajomym na Os. Bukowym.
Dziś pogoda jakby odrobinę lepsza niż wczoraj, wiatr już słabszy i będzie przeszkadzał nie więcej niż przez połowę trasy, gdyż dzisiaj pętelka tam i z powrotem. Wyjeżdżam kierując się na zachód, od granicy miasta jadę asfaltową ścieżką dobrze znaną mi z dzieciństwa prowadzącą nad jezioro Miedwie. Szybko mijam kolejne miejscowości na trasie - Morzyczyn, Jęczydól i Kołbacz gdzie mieści się okazałe opactwo Cystersów, którego budowę rozpoczęto w 1210, a ukończono po ponad 130 latach, w 1347 roku. Niedawno odbudowano widoczną na poniższej rekonstrukcji wieżę.

Wiki- Opactwo Cystersów

Dalej w Starym Czarnowie odbijam w kierunku puszczy, kilka podjazdów i jestem w Puszczy Bukowej. Otaczają mnie buki tworzące szczelną kopułę nad droga na tyle, że nie docierają tutaj promienie słoneczne. Jest chłodno wilgotno i bardzo przyjemnie jak na tę porę roku. Całą drogę przez puszczę towarzyszy mi charakterystyczny zapach wilgotnego lasu oraz wąwozy i parowy dodające temu miejscu szczególnego klimatu. Polecam to miejsce jako perłę Ziemi Szczecińskiej.

Puszcza Bukowa © alex

Docieram na najwyższy punkt w regionie – Bukowiec 148m n.p.m. i stąd długim zjazdem pędzę coraz szybciej w dół czując na twarzy przyjemne wilgotne chłodne powietrze. Wyjeżdżam z puszczy w dzielnicy Szczecin Podjuchy, gdzie zatrzymuję się po wodę i kupuję big milka. Postanawiam kontynuować jazdę z lodem w jednej ręce i drugą ręką na kierownicy. Stary wyboisty bruk zmusza mnie do zjechania na chodnik gdzie jazda jest przyjemniejsza. Na najbliższym skrzyżowaniu zjeżdżając w krawężnika w placek piachu wypłukanego z pobocza, przednie koło traci przyczepność uślizgując się w bok, a ja łapię widowiskową glebę panierując loda w tymże piachu. Na szczęście nic sobie nie zdarłem i nie uszkodziłem, jedynie trochę stłukłem kolano.
Szybko się pozbierałem i ruszam dalej przez miasto do znajomych, gdzie zostaję ugoszczony pysznymi kanapkami z pasta rybną. Po godzince spędzonej na pogaduchach ruszam dalej w kierunku centrum nową ścieżka, na którą miasto wydało 13mln zł. Większość trasy pokrywa czerwona masa bitumiczna, na przejazdach wylana tak, że ścieżka dosłownie jakby była zgrzana z asfaltem ulic które przecina. Łagodny przejazd bez żadnego uskoku, gdzie czerwony kolor ścieżki gradientowo zmienia się w czarny asfalt robi na mnie duże wrażenie. Jednak w Polsce można robić dobrą infrastrukturę. Na trasie zamkowej wita mnie panorama Szczecina – miasta gdzie studiowałem i podjąłem pierwszą pracę.
Szybka rundka przez centrum i wracam gdyż robi się już późno a rodzice pewnie będą czekać z obiadem. Możliwie najszybszą trasą kieruje się w stronę Stargardu, teraz już wiatr jest moim sprzymierzeńcem.

Napotykam kilka bydgoskich akcentów, a mianowicie jeżdżące po Szczecinie tramwaje SWING z bydgoskiej PESY.
Bydgoski akcent w Szczecinie - SWING Pesy © alex

Przez Płonię wylatuje na dwu-pasmówkę z szerokim asfaltowym poboczem, którym wygodnie jadę aż do Kobylanki gdzie wjeżdżam na asfaltową ścieżkę rowerową prowadząca aż do Stargardu.

Rowerowy weekend 2012 DAY1 - GOTO HOMETOWN

Piątek, 20 lipca 2012 · Komentarze(5)
Kategoria 150-200, Wycieczka
PKP (Bydgoszcz Zachód -> Piła Głowna)
Piła - Gostomia - Rusinowo - Tuczno - Rzerzyca - Nowa Korytnica - Niemieńsko - Drawno - Choszczno - Piasecznik - Stargard Szczeciński

Niemal identyczny wyjazd jak w zeszłym roku. Rano pakuję się do pociągu relacji Bydgoszcz Zachód - Piła Główna.
Miłe zaskoczenie, że pojawiły się wieszaki rowerowe i tym razem po powieszeniu roweru mogłem wygodnie usiąść w przedziale obok.

Ucywilizowany przedział rowerowy w EZT © alex

Wysiadam w Pile na dworcu i czeka mnie tor przeszkód przez tunele podziemne aby wyjść do miasta. Po przetarganiu roweru po schodach chwilę przygotowuję się do jazdy i ruszam w trasę.
Prognoza pogody niestety nie jest zbyt optymistyczna, bo na całej trasie spodziewany jest zachodni wiatr około 18km/h, czyli non-stop w w-mordę-wind.
Trasą dobrze mi znana z zeszłego roku, więc spodziewam się serii podjazdów tuż za Piłą, chyba dzięki temu, że wiedziałem co mnie czeka poszło znacznie lepiej niż w zeszłym roku. Im wyżej tym coraz bardziej daje się we znaki wiatr spowalniając mnie do 16-18km/h. Po minięciu Gostomii zaczyna się leśny odcinek tutaj wiatr już tak nie hula jak na otwartych polach jednak cały czas prędkość jaką utrzymuję to niewiele ponad 20km/h. Mijam Tuczno i zjeżdżam na lokalne drogi kierując się w kierunku otuliny Drawieńśkiego Parku Narodowego. Mijam kolejne wsie gdzie czas jakby się zatrzymał, za Jeziorkami wjeżdżam na urokliwy leśny odcinek o zaskakująco dobrej nawierzchni i w locie cykam fotę.

Leśny odcinek Jeziorki - Krępa Krajeńska © alex

Dojeżdżam do Krępy Krajeńskiej i tutaj na jakieś 8km kończy się asfalt, a zaczyna leśny szutrowy odcinek. Jak na leśną drogę jest wyjątkowo szeroka na tyle, że mogą minąć się dwa auta. Nawierzchnia utwardzona, więc spokojnie trzymam 20km/h klucząc między wszechobecnymi kałużami. Po prawej i lewej stronie co chwilę miejsca postojowe dla amatorów owoców runa leśnego, których i dzisiaj nie brakuje. Mijam leśniczówkę w Nowej Korytnicy, przy której funkcjonuje pole campingowe. Przepływająca w sąsiedztwie rzeka Korytnica przyciąga tutaj miłośników spływów kajakowych. Korytnica wpada w okolicach Bogdanki do Drawy, a cały ten rejon słynie ze świetnych warunków dla spływów kajakowych.
Przed Niemieńskiem robię półgodzinny postój na posiłek, makaron z twarogiem i banan na deser.

Posiłek na leśnym postoju. © alex

Ruszam dalej i po chwili czuję jak tylne koło dobija do obręczy – złapałem gumę. Pierwszy raz przydarza mi się to na dłuższym wyjeździe. Zmieniam dętkę i po 15 min jadę dalej.

Zmiana dętki. © alex

Wyjeżdżam z lasu na otwarte przestrzenie, gdzie wiatr skutecznie przypomina o sobie. Kręcę dalej przez Drawno w kierunku Choszczna, na tym odcinku parę większych podjazdów wyciska ze mnie ostatnie siły dobrze, że od Drawna jadę w osłonie lasu, który umniejsza działanie dokuczliwego wiatru. Jadę dalej, mijam Choszczno, Piasecznik i wjeżdżam na najgorszy fragment trasy o asfalcie w fatalnym stanie. Trzęsie tak mocno, że z przyjemnością wspominam szutrowy leśny odcinek sprzed około 30 km. Pojawia się ból głowy, którego przyczyny znowu nie potrafię zidentyfikować. W Witkowie dookoła pola i otwarte tereny gdzie wiatr dudni na całego ostatnie kilkanaście km jadę w istnych męczarniach katując się do granic wytrzymałości. Podjazd na wiadukt nad drogą S10 na wjeździe do Stargardu pokonuję na młynku z prędkością pieszego.
Jeszcze kilka km i będę w na miejscu, w mieście dojeżdżam do ulubionej lodziarni przy al. Żołnierza gdzie serwują najlepsze lody włoskie. Posilam się dużym śmietankowym i spacerowym tempem docieram do celu ujechany na maxa.

222 Kulinarische Appenzeller Route

Sobota, 7 lipca 2012 · Komentarze(4)
Kategoria Wycieczka
St. Gallen - Stein - Halsen - Schlatt - Sammelplatz - Eggerstanden - Appenzell - Gonten - Urnasch - Hundwil - Stein - St. Gallen

Samotny wypad u podnóża szwajcarskich Alp. Zupełnie nowa okolica, piękne widoki i świetnie oznakowane szlaki rowerowe jednym słowem rowerowy raj.

222 to szlak którym jechałem, oznakowanie u góry to szlak dla MTB który we fragmencie pokrywał się z moja trasą.
222 Kulinarische Appenzeller Route © alex


Taka panorama towarzyszyła mi przez większość trasy.
Alpejska panorama z nad Apenzell © alex


Cała trasa to seria zjazdów i podjazdów praktycznie ani kawałka po płaskim. Często przydawało się najbardziej miękkie przełożenie 26x32 przy podjeżdżaniu górskich serpentyn.
Okolice Appenzell © alex


Czas na posiłek - rumak w oczekuje na dalszą podróż.
Odpoczynek © alex


Urokliwa górska miejscowość Appenzell.
Centrum Appeznell © alex


Most nad doliną w Stein.
Most w Stein © alex


222 - przebieg trasy © alex

Wyjazd kajakowy 2012 - powrót

Niedziela, 17 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczka
Powrót tą samą trasą co dojazd. Po wczorajszym dość intensywnym dniu powrót miejscami był dość ciężki nie pomagał też boczny czasami przechodzący w czołowy wiatr, ale mimo wszystko fajnie się wracało oglądając tą samą trasę tyle, że z odwrotnej perspektywy.
Chwilkę pokręciłem się po Chojnicach parę fotek i do domu.

Ostatnie spojrzenie na j. Charzykowskie © alex


Chojnice Ratusz © alex


Budynek liceum w Chojnicach © alex


Okazały kościół w centrum Chojnic © alex


Chojnice deptak © alex

Wyjazd kajakowy 2012

Sobota, 16 czerwca 2012 · Komentarze(2)
Kategoria Wycieczka
Bydgoszcz - Wojnowo - Krąpiewo - Wierzchucin Król. - Sośno - Obodowo - Olszewka - Wałdowo - Zalesie - M. Cerkwica - D. Cerkwica - Obkas - Ogorzeliny - Angowice - Chojnice - Charzykowy - Funka - Swornegacie Małe.

Wyjazd na spływ kajakowy z towarzystwem z pracy. Jako zapalony rowerzysta nie wyobrażałem sobie dojazdu innym środkiem transportu niż rowerem. Szczególnie, że tereny na północ od Wierzchucina Król. były dla mnie zupełnie nowe i nieznane. Trasa w całości asfaltowa, jednak miejscami asfalt w fatalnym stanie. Przepiękne krajobrazy a trasa dość pagórkowata. Wyjechałem trochę później niż planowałem toteż całą trasę cisnąłem aby zdążyć na miejsce na czas.

W drodze - j. Charzykowskie © alex