Po pracy coś mnie tknęło, aby pojechać koło toru regatowego i dalej mostem kolejowym w stronę Łęgnowa. Przeciąłem Toruńska i dalej Łęgnowską dojechałem w okolice Zachemu, zaciekawiło mnie odbicie w lewo z Hutniczej zaraz za pętlą tramwajową. Wjechałem jak się okazało w ul. Świetlicową i od razu przykuła moją uwagę ciekawa i nie spotkana dotychczas architektura stojącym tam domów.
Wyglądało to co najmniej na przedwojenne domy, a skoro przedwojenne i w tym miejscu to pewnie coś mające związek z DAG Fabrik. Dopiero dziś sprawdziłem i okazało się, że miałem słuszne podejrzenia. W tych budynkach mieszkała kadra zarządzająca DAG Fabrik. Całe miejsce (Os. Awaryjne) jest bardzo osobliwe. Z jednej strony przedwojenne domy jak ten na zdjęciu, z drugiej PRL-owskie bloki, przedszkole sklep typu supersam Społem. Jak sądzę było to w czasach PRL osiedle robotnicze Zachemu.
Taka ciekawostka pod nosem a dopiero teraz ta dotarłem. Muszę tam wrócić na dokładniejsza penetrację okolic.
Po śniadaniu pakuję się i około 10:30 wyruszam. Spodziewam się w-mordę-windu więc już po wczorajszej analizie prognoz podejmuję decyzję o dojeździe to Tczewa i dalej PKP do Bydzi. Prognozy się sprawdziły na płaskich jak stół polach Żuław wiatr hula spowalniając mnie do ledwie 20km/h. Pamiętam z wczoraj, że od Tczewa nie zaliczyłem praktycznie żadnego podjazdu. Dopiero dziś widać jak płasko jest na Żuławach.
W Nowym Dworze zajeżdżam do MAC-a. W planach była ryba w Stegnie, ale o 10:00 rano miasteczko dopiero budzi się do życia. Po posiłku kręcę dalej znaną mi już i płaską trasą. Przejeżdżam ponowne cudny most wjeżdżam do Tczewa i odnajduję dworzec. Dworzec ładnie odnowiony, a z peronów na kładkę nad torami są windy. Korzystam z tego dobrodziejstwa kupuję bilet i oczekuję ostatnie pół godziny pod galerią kociewską naprzeciwko dworca.
Od ponad roku chodził mi po głowie pomysł wypadu nad morze w 1 dzień. Jako, że sprzęt biwakowy leży już zakupiony to postanowiłem go przetestować przed wyprawą wybrzeżem. Cel - Stegna z dwóch powodów, bo najbliżej i nigdy nie byłem nad morzem z tej strony wybrzeża. Wyruszam przed 10:00 trochę późno, lecę dobrze znaną mi trasą do Dobrcza i dalej do Pruszcza, od tej pory jadę nieznanymi mi trasami. Bardzo urokliwie jedzie mi się do Drzycimia, z którego wyjeżdżając, orientuje się, że pomyliłem trasę. Przystaje na chwilę sprawdzam mapę GPS i faktycznie trzeba zawrócić. Zjeżdżam przy okazji na sik-stop po chwili ruszam i słyszę coś obciera w tylnym kole, zatrzymuję się i oczom nie wierzę. Pękł boczny kord opony, przez który wyjrzała dętka w postaci wielkiego bąbla. Chcę szybko spuścić powietrze, aby uratować dętkę, ale gdy tylko złapałem za zawór i ta strzela. Myślę sobie że to koniec wycieczki pierwsza myśl, żeby wezwać "wóz techniczny", który zabierze mnie do domu. Ale przychodzi druga myśl, jest sobota, jeszcze wcześnie może jest w Drzycimiu jakiś sklep rowerowy? Wracam z buta do Drzycimia, widząc kogoś na posesji pytam, czy wie czy jest sklep rowerowy? Okazuje się, że jest, uff jest szansa. Docieram do centrum miasteczka, jest przed 13:00, pytam o sklep rowerowy słyszę, że rowerów to nie ma, ale części są w przemysłowym, który właśnie minąłem. Podchodzę pod drzwi sobota czynne do 12:00 zamknięte. Rozglądam się i widzę na drzwiach jest tabliczka z tel. do właściciela dzwonie ... serce bije szybciej ... odbiera miła Pani, tłumaczę, że jestem rowerowym turystą, że pękła mi opona i utknąłem w Drzycimiu i pytam czy może mają opony. Okazuje się, że mają i że za chwilę podjedzie mąż-właściciel. Po 10 min podjeżdża miły Pan i otwiera sklep oraz pyta o rozmiar, wychodzi z oponą inkasuje 24zł, moje szczęście nie zna granic. Żegnam miłego Pana dziękując mu ze wszech miar. Składam koło i śmigam dalej w drogę. Tydzień temu założyłem błotniki i zmieniłem opony na węższe 28x1.40, które nabyłem razem z zimówką i w której przełożyłem opony na zimowe kolcowane, a te wisiały na gwoździu. Widocznie musiały mieć już swoje lata. Dobrze, że stało się to teraz a nie na dłuższym wyjeździe.
W Osiu zatrzymuję złapać oddech i ochłonąć z wrażeń, posilam się i dalej w drogę. Za Osiem w kierunku Łubów spodziewam się schronienia od palącego słońca na leśnym odcinku drogi. Widzę znak "Uwaga zmiana nawierzchni" i już mnie to martwi, złe przeczucia się spełniają w postaci najgorszego rodzaju ostrego bruku. Telepie mną na maxa, szukam kawałka równego to z prawej to z lewej ale gdzie bym nie jechał zjeżdżając z bruku tonę w piachu.
Dojeżdżam do granicy województwa i przychodzi wybawienie, asfalt! Kiepskiej jakości, ale i po tych blisko 10 km wydaje się gładki jak stół. Cisnę dalej, bo już czuję, że z czasem jest nie najlepiej. Przystaje w sklepie uzupełniam wodę, posilam się i dalej. Przez Skórcz w kierunku Tczewa. Za sobą widzę nadciągające ciemne chmury wiem, że ulewa mnie nie ominie. Przejeżdżam przez Tczew i wspaniały most przez Wisłę (zamknięty dla ruchu).
Zjeżdżam z mostu i już wiem, że ulewa wisi w powietrzu. W Lisewie Malborskim uzupełniam w sklepie wodę, na przeciw jest wiata autobusowa przestronna duża murowana. Chowam się przed burzą. Po 15 min oglądam odchodzące chmury, znacznie się ochłodziło i zrobiło się dużo przyjemniej. Ostatnie 45 km to jazda na granicy burzy co chwilę wjeżdżam w strefę deszczu, zwalniam i deszcz mija i tak w kółko. W Trępnowach widzę skutki nawałnicy. Połamane konary drzew, które miejscowi usuwają pilarkami i od razu ładują jako drewno opałowe na przyczepki. Zapada zmierzch i robi się ciemno, od dłuższego czasu jadę z zamontowanymi światłami. Przed samą Stegną dopada mnie ulewa jadę kilka km w deszczu i chowam się pod parasolami przy jakieś restauracji. Już tutaj urządzam sobie kolację z tego co pozostał jeszcze w sakwie. Po 10-15 minutach jest już po deszczu. Ruszam dalej wjeżdżam do centrum i kieruję się w kierunku Campingu. Zauważam otarty sklep (jest już prawie 22:00) dokupuję wodę coś do jedzenia i piwo na dobry sen. Znajduję kamping i dokręcam jeszcze do równych 200km. Melduje się na kampingu, szukam miejsca rozbijam namiot wypakowuję i idę pod wymarzony prysznic. Idę przywitać się z morzem w którego towarzystwie raczę się złocistym trunkiem. Wracam i kładę się spać. Ponieważ kamping jest prawie przy samym morzu zasypiając słyszę szum fal.
Rower to mój styl życia ;-)
Co mnie kręci:
- dynamiczna jazda gravelem po szosach i szutrach.
- techniczna jazda krętymi singlami w terenie 29er'em.
- turystyka rowerowa, czyli jazda z sakwami i biwakowanie na łonie natury.