Rowowa wizyta w Szczecinie i objazd "starych kątów". Z wyjazdem ociągam się aż do 11.00 gdyż pochmurne niebo raczej nie nastraja do rowerowych wojaży. Już kiedy mijam jezioro Miedwie zaczyna się lekka mżawka, nie zważając na niedogodności jadę dalej. W Kołbaczu przyglądam się z bliska staremu kościołowi, który był kiedyś opactwem Cystersów. Przecinam DK3 i wjeżdżam w Puszczę Bukową, którą tworzą przepiękne okazałe buki stojące majestatycznie na mniejszych i większych górkach. Momentami krajobraz robi się typowo górski szczególnie zjazd kawałek za Kołowem w kierunku Os. Bukowe w Szczecinie. W Szczecinie rozpogadza się i wychodzi słońce jak się okazuje towarzyszy mi, aż do powrotu do domu. Objeżdżam szczecińskie dobrze znane mi "stare kąty" odwiedzam przyjaciela będącego z rodziną u jego rodziców, gdzie załapuje się na obiad. Ten szczeciński objazd można powiedzieć to taka podróż trochę sentymentalna. Tutaj kończyłem studia oraz tutaj podjąłem pierwszą pracę i trochę mieszkałem.
Od dawna chodził mi po głowie wypad rowerem do mojego rodzinnego miasta. Ponieważ zostało mi jeszcze parę dni urlopu, więc udało się ten pomysł zrealizować. Rankiem wyruszam z Bydgoszczy pociągiem do Piły, skąd dalej ruszam już rowerem. Zaskakuje mnie już początek trasy, gdyż spodziewałem się trasy raczej płaskiej, a tu już po wyjeździe z Piły zaczynają się pagórki, na których dodatkowe obciążenie w postaci sakw przypomina o sobie na każdym podjeździe. Między Rusinowem, a Tucznem decyduję się na przejazd przez las aby uniknąć kilkukilometrowego odcinka na DK22, co okazuje się złą decyzją. Najpierw napotykam stary bruk, a następnie błoto i grząski piach. Piach z tylnego koła sypie mi się prosto w buty, a rower momentalnie staje się cały ubłocony. Wyjeżdżając z tego lasu wyglądam prawie jak po maratonie MTB. Jednak szybko się ogarniam i ruszam dalej betonową drogą do Tuczna, skąd dalej przyjemnym asfaltem docieram do Krępy gdzie czeka mnie przejazd szutrowym odcinkiem do Nowej Korytnicy. Ten docinek pozytywnie zaskakuje, gdyż szuter jest dobrze ubity i droga jest czarna, poza paroma kałużami przejeżdżam ten odcinek trzymając prędkość powyżej 20km/h. W N. Korytnicy ponownie zaczyna się asfalt, którym docieram do Niemieńska i wjeżdżam na drogę do Drawna, od tej pory jestem już na znajomych terenach i nie muszę już korzystać z pomocy GPS-a. Jadę dalej przez Drawno, za którym czeka mnie znowu seria zjazdów i podjazdów, mijam Choszczno za którym łapie mnie delikatny przelotny deszczyk jednak w mig wysycham w locie i przez Piasecznik kieruję się na Stargard. Wjeżdżam do miasta i pierwsze gdzie przystaje to na najlepsze w mieście lody włoskie przy Al. Żołnierza. Trasa szczególnie urokliwa w okolicach Drawieńskiego Parku Narodowego, o który otarłem się od północy między Krępą a Nową Korytnicą.
Dzis na polnoc. Bydzia - Ostromecko - Czarze - Starogrod - Chelmno - Grudziadz - Grupa - Jezewo - Swiecie - Gruczno - Kozielec - Wloki - Borowno - Nekla - Niemcz - Bydgoszcz Do Grudziadza pod wiatr, powrot juz z wiatrem. Miedzy Grupa a Jezewem niby droga wojewodzka a okolo 8km ma nawierzchnie zwirowo-piaszczysta takze spacerek przez las byl :)
Wyjechałem z samego rana kilka minut przed 7.00 w Toruniu na Rynku byłem punkt 9.00 Średnia dojazdu do Torunia 25,5km/h śmigałem poboczem DK80. Pokręciłęm się po Toruniu, ale było niecałe 6oC do tego mglisto i wilgotno, więc ta zimnica była dość mocno odczuwalna.
Samociazek -> Koronowo -> Kotomierz -> Dobrcz -> Borówno -> Aleksandrowo -> Strzelce Gorne -> Strzelce Dolne i do pracy na Brdyujście.
Wyjechałem z samego rana kiedy jeszcze temp. jest znośnia było około 15-16oC. Na zjeździe ze Strzelec Górnych do Dolnych pobiłem osobisty Vmax 75km/h. Pierwszy i ostatni raz ;-) Ponieważ dokręcałem na zjeździe, a przy tej prędkości kręcenie korbą jest już extremalnie szybkie to musiałem rozbujać rower i złapał mnie 'Shimmy Efect' znany dobrze przez motocyklistów. Polega on na tym, ze kierownica wraz z przednim kołem zaczyna drgać bując się niemiłosiernie na boki. Na szczęście udało mi się to opanować. Więcej takich testów już robił raczej nie będę.
London -> Cambridge -> London. Bardzo dobrze się jechało do Cambridge, dojechałem w 3h40min. Niestety powrót pod ostry wiatr, wiejący idealnie z południowego kierunku, tak więc czas ponad 4h. Wiatr masakryczny, na otwartych przestrzeniach wiadomo, że wieje, ale wiało nawet w miasteczkach i już w samym Londynie między zabudowaniami. Ogólnie praktycznie cały powrót na dolnym uchwycie, z brodą prawie na mostku. Mimo wszystko wycieczka udana ;-)
Zainspirowany dorocznym przejazdem rowerowym, organizowanym przez British Heart Foundation, w którym bierze udział 30tyś rowerzystów!! postanowiłem wybrać się właśnie w tym kierunku, tyle że w moim przypadku w obie strony ;-) Nie spodzdziewałem się tak dużych przewyższeń w drugiej połowie trasy. Generalnie zaraz za Gatwick, było non stop pod gore z gory, pod gore, z gory i tak w kółko. Umordowałem się masakrycznie.
Tutaj właśnie trzeba było się wdrapać około 2 km podjazdem o nachyleniu 10%, największy killer z jakim się do tej pory spotkałem.
114,18 - z samego rana byl Inowroclaw i drugie śniadanie pod teżnia. Ogólnie duzo piachu w Puszczy Bydgoskiej. Wiele odcinkow musialem prowadzic rower. Mimo to niezla srednia wyszla z tego wypadu (21, 61). Po powrocie posiłek, szybkie oliwienie lancucha i dalej w droge. Myślecinek - Fordon i do domu. Rekord dziennego przebiegu i czasu spędzonego na siodelku. Dziś wieczorem po raz pierwszy nie mam już ochoty pojeździc :)
Rower to mój styl życia ;-)
Co mnie kręci:
- dynamiczna jazda gravelem po szosach i szutrach.
- techniczna jazda krętymi singlami w terenie 29er'em.
- turystyka rowerowa, czyli jazda z sakwami i biwakowanie na łonie natury.