Rano do pracy na Brdyujście. Po pracy Lasem Gdańskim do Myśla i dalej czarnym pieszym (bardzo fajne single na skarpie za wiaduktem) do Sanatorium, dalej żółtym przez lasy Osowej Góry, tam na zielony szlak pól malowanych, którym jadę do Wierzchucinka i tam wskakuje na żółty 4 jezior. Spore rozczarowanie bo szlak jest mocno pozarastany i chyba ze 4 odwroty robiłem. Nie udało dojechać się w Słupowie w okolice dworku, który zobaczyłem jedynie zza krzaka, dalej pokrzywy po pas. Podpytałem jeszcze lokalsów jak ten szlak tu biegnie i skierowali mnie na szosę, bo "ooo panie, kiedyś to on tu może i był, ale pozarastał nad jeziorem". Kolejna próba kawałek dalej zjeżdżając przez ogródki działkowe i znowu odwrót na szosę oraz wyciąganie zielska z łańcucha, przerzutki itd. Objechałem jeziora szutrami gdzieniegdzie wracając na szlak, ale kiedy prowadził w pobliże jeziora niestety oznaczało to kolejne wtopy typu "gdzie jest moja maczeta" Oznakowanie szlaku również pozostawia wiele do życzenia, miejscami tabliczki na słupkach i tyle. Na szczęście szlak pół malowanych obfitował w piękne widoki, szutry i trochę piachu, gdzie Samy świetnie się sprawdzały.
Przez Wyspę Młyńska, bulwarami. Za wiaduktem odbicie w Kapliczną i objazd nieznanych dotąd terenów. Powrót podobnie.
Po 20:00 tour de Aeroport, przez Trzciniec do Lotniska, dalej w las i jazda czerwonym szlakiem do ul. Dąbrowa i powrót do miasta. Jakaś trasa powstaje przez środek lasu, bo wycięty i wyrównany został szeroki pas jak pod autostradę. Pogoda się coś się kisi, w mieście wietrzysko, że głowę urywa.
W puszczy pojawiły się już oznakowania trasy maratonu.
Dalej do Opławca tam zielonym pieszym pod sanatorium, czarnym do Janowa, niebieskim spacerowym (fajny nieznany do tej pory podjazd) i niebieskim Brdy do Myśla i do domu. Znowu fajne single, zjazdy, podjazdy wszystko co mnie kręci. 2.1 cala z przodu napompowane na 2.2 bar świetnie dawało radę w niekiedy lekko błotnistych singlach ze śliskimi wystającymi korzeniami.
Jary/Park n. SK/Okole/Piaski/Smukała/Zielony szlak pieszy - Niebieski - Niemcz - Osielsko - Niwy - las - Os. Eskulapa/Brdyujście Powrót uliczno-nadrzeczny.
Ostatnio trochę testuję jazdę z różnym ciśnieniem. Jeszcze w zeszłym roku jak tylko zakupiłem SAMy nabombałem je na 4 bary i tak jeździłem. Ostatnio niejako sukcesywnie zacząłem schodzić coraz niżej z ciśnieniem. I tak dla SAMów szerokich na 1.75 cala przedział ciśnień to 3-5 bar. Po przecięciu tylnej opony napompowałęm ja na min. 3 bar w obawie o całkowite rozdarcie się opony (na nową ciągle czekam). Zauważyłem znaczną poprawę komfortu, z przodu upuściłem również na 3, a dziś nawet na 2.5 i to się okazuje złotym środkiem w teren. Niskie ciśnienie to dobra amortyzacja i tłumienie drgań co przekłada się na stabilność i przewidywalność prowadzenia roweru oraz komfort. Jak się okazuje to w terenie nie tyle znacząca jest szerokość co właśnie niskie ciśnienie, a właśnie aby zapewnić niskie ciśnienie opona musi mieć duży balon a co za tym idzie być szeroka. W wąskiej oponie przy niskim ciśnieniu jest ryzyko dobicia do obręczy, w przeciwieństwie do szerokiej, która jest swoistym amortyzatorem powietrznym.
Moje odczucia co do jazdy terenowej na oponach 1.5 cala napompowanych na 5 bar: - znikomy komfort - na nierównościach koła podskakują tracąc kontakt z podłożem przez co są mało przewidywalne
opony 1.75 tył 3 bar/przód 2.5 bar: - nieporównywalnie większy komfort - lepsza trakcja, koła pochłaniają nierówności nie tracąc kontaktu z podłożem, większa przewidywalność jazda jest mniej asekuracyjna - jazda po bruku zadziwiająco "wygładzona"
Ogólnie fajnie, bo tak mała rzecz jak opony i odpowiednie ciśnienie pogłębiają czerpanie z rowerowej pasji tego co najlepsze ;-) Jak się okazuje nie tylko śmiganie gładkimi szosami i łykanie km-ów nieźle kręci, ale też nawet bardziej wymagający teren który niewspółmiernie do szosy rozwija technikę ;-)
Cały czas czekam aż mnie mentorzy zabiorą na wycieczkę w okolice Byszewa ;-)
Ledwie wyjechałem z domu zaczął padać ulewny deszcz + grad. Jako że trasa w większości ścieżkowo-kostkowa to szybko wyschła i wracając również i ja wyschłem. Jak ktoś ze znajomych kiedyś powiedział na mokre ciuchy najlepsze są dodatkowe kmy.
Podkleiłem od wewnątrz uszkodzonego SAMa mocną płócienną taśmą naprawczą, sporo mocniejszą niż standardowa szara taśma naprawcza z włóknem. Wygląda nieźle powinno spokojnie jeszcze pojeździć na minimalnym zalecanym ciśnieniu. Nowy SAM ma być dopiero pod koniec przyszłego tygodnia.
Późniejszy niż zwykle start w pracy pozwolił na wiosenne zaliczenie Chełmna, czyli świeckiej tradycji. Mimo tego, że mieście sucho to już od Niemcza asfalty mokre, więc buty i pielucha szybko zrobiły się mokre. Od Czarży uciekałem przed nadciągającą chmurą, która dopadła mnie w Rafie i dobrze zmoczyła mnie i asfalt. Bardzo fajny gładki odcinek szosowy z Czarży przez Rafę Słończ Janowo i Wałdowo do samego Ostromecka. Co więcej odcinek przez Wałdowo pozwala ominąć nieciekawy odcinek z Dąbrowy do Ostromecka, gdzie prowadzi psedudo-ścieżka rowerowa nienadająca się do jazdy szosówką.
Pobudka wcześnie rano i już o 6:30 kręciłem w kierunku Brdy. Cel jaki założyłem to objazd ścieżki spacerowej, która prowadzi w bliskim sąsiedztwie obu brzegów Brdy między mostami w Smukale oraz Janowie. Szlak jest przecudny i w dużej części ma charakter singla miejscami dość wymagającego technicznie, gdyż meandruje między drzewami, czasem po zboczu skarpy oraz przecina parowy. Ścieżka spacerowa pokrywa się w znacznej części po południowej stronie z niebieskim szlakiem Brdy oraz po północnej z żółtym szlakiem "Wyczółkowskiego". Na szlaku było wszystko co w terenie lubię, kręte single, podjazdy, zjazdy, trochę piachu i jedna wielka kałuża, gdzie nie mając wyboru zanurzyłem się po obręcze. Samy świetnie dawały sobie radę, chodź czasami przydałoby się zamiast 1.75 2.1 i niższe o 1bar ciśnienie.
Rower to mój styl życia ;-)
Co mnie kręci:
- dynamiczna jazda gravelem po szosach i szutrach.
- techniczna jazda krętymi singlami w terenie 29er'em.
- turystyka rowerowa, czyli jazda z sakwami i biwakowanie na łonie natury.