Powrót ze spotkania absolwenckiego w okolicach Złocieńca, piękne tereny troche pofałdowane. W planach była cała trasa, jednak już po 20km zauważyłem, że tylna opona bije. Rozwarstwiać zaczął się kord, a ja musiałem dojechać Piły a przynajmniej do Wałcza. Końcówka już mocno uciążliwa na zjazdach w okolicach Piły nie więcej jak 30km/h, na szczęście udało się dojechać. W Pile byłem dosłownie 6 min przed odjazdem pociągu.
Dzień drugi to wspaniałe pagórkowate rejony Suwalskiego PK. Około 50% trasy pokonujemy szutrami. Wstajemy o 6:00 nad ranem jest mocno chłodno w nocy było poniżej 10oC i musiałem się do-ubierać. Generalnie cały dzień temp. oscyluje w okolicach 17-18oC, co chwile ubieramy lub ściągamy wiatrówki. Po śniadaniu wyjeżdżamy na północ pod kolejny most w Kiełpojciach, nico mniejszy niż w Stańczykach i dalej zahaczamy o Puszczę Romnicką.
Puszczę zahaczamy ledwie od południowo wschodniej strony i dalej po kilkunastu kilometrach i po jeździe świetnymi szutrami dojeżdżamy nad j. Hańcza - najgłębsze w PL i na całym niżu środkowo-europejskim 108m.
Z Bachanowa kierujemy się na Wodziłki rewelacyjną szutrową drogą zjeżdżamy w dolinkę widoki są fantastyczne.
Na skraju doliny docieramy do Wodziłek, gdzie znajduje się molenna staroobrzędowców.
Wieś jest swoistym kawałkiem Rosji w Polsce. Starobrzędowcy odrzucili reformy wprowadzone przez cara i w wyniku prześladowań uciekli z Rosji na te tereny zakładając osadę Wodziłki. Dalej przebijamy się szutrami i czarnym szlakiem pieszym do podnóża Góry Zamkowej. Szlak miejscami jest mocno zarośnięty, błotnisty lecz finalnie udaje nam się przedrzeć w stylu pionierów dziczy amazońskiej.
Wspinamy się na Górę Zamkową gdzie jesteśmy nagrodzeni serią fantastycznych widoków.
Na górze natykamy się na odkrywkę archeologiczną. Było tu cmentarzysko Jaćwingów i prowadzone są prace badawcze. Dalej szutrami dojeżdżamy do szosy, chwilka asfaltem i zaraz po lewej mamy suwalska Fudżijamę - Cisową Górę. Pagórek zdecydowanie dominuje nad okolicą a z jego szczytu można podziwiać widok na cały Suwalski Park Krajobrazowy.
Dalej ciągniemy do Smolników, która chwali się widokiem wykorzystanym w "Panu Tadeuszu". Co nas zaskakuje wejście na punkt widokowy jest płatne 2zł. Więc dziękujemy i jedziemy dalej. Robimy zakupy w miejscowym sklepie posilamy się i decydujemy, że jednak zajrzymy na punkt widokowy odżałowując po 2 zł. Jednak tym razem budka jest zamknięta i już nikogo nie ma ;-) Widok przeciętny, jak się za chwile okaże wyjeżdżając ze Smolników szutrem na południe widok jest nieco ciekawszy.
W oddali na horyzoncie Suwalska Fudżijama, do której za chwile wrócimy.
Po drodze jeszcze jedno wzniesienie ze stokiem narciarskim. Atakujemy stromy podjazd pod górną stację narciarska ale w połowie pojazdu kończy się mi się tlen, zostawiamy rowery na poboczu i na górę udajemy się z butą biorąc ze sobą napoje energetyczne ;-)
Dalej mkniemy szutrami w kierunku jeziora Wigry. Szutry są jakoby świeże, bądź bardzo suche, miejscami mocno kopne, często występuję też tzw. "tarka". Przejazd nimi kosztuje mnie sporo energii co kończy się kryzysem, przez dobre kilkanaście km-ów jadę jedynie siłą woli, a z trasy niewiele pamiętam. Siły odzyskuje po postoju w Gielniewie gdzie robimy "przystanek na żądanie", jak się okazuje akurat w miejscu gdzie musimy zjechać ponownie na szuter. Po postoju i uzupełnieniu kalorii wraca wigor i jedziemy dalej kierując się do Wigierskiego PN. Jak Marcin mówi w kierunku dyrekcji musi być dobry szuter i faktycznie jest ;-)
Przebijamy się przez Park Narodowy i wyjeżdżamy u bram dyrekcji. Dalej szosą z której zjeżdżamy w Starym Folwarku nad jezioro Wigierskie.
W oddali klasztor na półwyspie na jeziore Wigry. Kontynuujemy objazd jeziora wjeżdżamy do Wigier by zobaczyć Pokamedulski Klasztor. Kompleks jest ogromny ogrodzony wysokim murem. Zaglądamy również na dziedziniec.
Dalej szutrami wokół jeziora i tak docieramy do Bryzgla na pole namiotowe, trochę przydrogie, ale warunki są bardzo dobre. Trzy tarasy, my wybieramy najniższy, bo tam najmniej wieje. ;-)
Zwięczeniem dnia jest zachód słońca nad jeziorem Wigry.
Dzień pierwszy. Porannym pociągiem o 6:21 wyjeżdżamy z Bydgoszczy do Ełku z przesiadką w Olsztynie.
W Ełku jesteśmy krótko przed 13:00, zajeżdżamy nad jezioro, oglądamy ruiny zamku na wyspie, robimy zakupy w miejscowym dyskoncie i tak schodzi nam dobra godzinka. Z miasta przebijamy się na północ następnie odbijamy nieco na wschód kierując się na Olecko bocznymi drogami, niekiedy szutrowo-gruntowymi. Pojawiają sie pierwsze podjazdy, a im bardziej na północ tym robi się bardziej pagórkowato. W Bakałażewie zainteresowały nas oznakowania szlaku umocnień pogranicza, zaglądamy nad jeden z bunkrów.
Mijamy polodowcowe jeziora rynnowe nad Rospudą i dobrymi szutrami szlakiem R68 kierujemy się do wiaduktów w Stańczykach.
Po drodze gubimy szlak i wyjeżdżamy na szosie od północnej strony wiaduktów, jednak żalu nie ma, bo wspaniałe widoki wszystko wynagradzają.
Nad wiadukty docieramy najpierw przez las od strony północnej, lecz wszystko jest szczelnie otoczone siatką i zadrutowane z każdej strony, na drugą stronę przejść nie można, więc trzeba wrócić do szosy i objechać. Dojeżdżamy od drugiej strony, ale wszystko jest pozamykane na 4 spusty. Typowy kapitalizm w polskim wydaniu. Robi się późno więc rozglądamy się na miejscówką na nocleg, w pobliżu jest jeziorko Dobellus, jednak nachylenie na brzegu dość strome, jedziemy dalej i zatrzymujemy się kilka kilometrów dalej nad j. Przerośl w Kiełpojciach.
Rano do pracy, po pracy przez Fordon do Strzelec Dolnych i dalej na Jarużyn - Żołędowo - Nekla - Pauliny - Dobrcz - Sienno -
Niewieścin - Pruszcz - Łowin - Serock - Nowy Jasiniec - Koronowo -
Karolewo - Kotomierz - Magdalenka - Dobrcz - Borówno - Nekla -
Żołędowo - Niemcz - Bydgoszcz Ustawka z Keto, spotykamy się w Żołędowie i dalej kręcimy razem. Dzięki za wspólne kmy-.
Szosowa pętla przez Puszczę. Wyjazd z pracy po 16:00, na rogatkach Bydgoszczy zrobiło się już zupełnie ciemno. Miejscami bardzo mglisto zarówno w Puszczy jak i w okolicach Noteci. Znowu licznik coś nie lubi się z podstawką, co zaowocowało wskazaniem Vmax 91,6 :) Jednak jak szosa jest mokra to światło już tak dobrze nie doświetla szosy, bo mokry asfalt jest jednak ciemniejszy i niewiele widać.
Rower to mój styl życia ;-)
Co mnie kręci:
- dynamiczna jazda gravelem po szosach i szutrach.
- techniczna jazda krętymi singlami w terenie 29er'em.
- turystyka rowerowa, czyli jazda z sakwami i biwakowanie na łonie natury.