Kaszuby - Dzień 3
Poniedziałek, 16 czerwca 2014
· Komentarze(0)
Kategoria Wyprawa
Nocne rozmowy poprzedniego dnia skończyliśmy około 1:00. Pobudka przed 6:00 i wspólna poranna kawa. Już po przebudzeniu czułem, że nie wypocząłem wystarczająco i towarzyszy mi charakterystyczne zamulenie. Wszystko wokół mnie działo się niejako w zwolnionym tempie. W okolicach 8:00 udało mi się wyruszyć.
Zajechałem na chwilę nad morze posiedziałem dobre 15min wpatrując się fale po czym zebrałem się i ruszyłem, najpierw nad Piaśnicę, będącą przedwojenną granicą II RP, a następnie z powrotem wgłąb lądu do Krokowej i dalej do Wejherowa.
Dziś planach mam powrót do Kaszubskiego PK oraz odbicie w kierunku PK Doliny Słupi.
Jedzie mi się wyraźnie opornie, o ile nogi kręcą bez przeszkód to reszta ciała najchętniej wróciłaby do łóżka. Już po 10km zatrzymuję się na Orlenie na kawie i hotdogu. Niewiele to daje, więc kręcę dalej do Krokowej. Tutaj zatrzymuję przy zamku i zasiadam na ławce w cieniu na dobre 45min, aby dojść do siebie. Odpoczynek wyraźnie postawił mnie na nogi i pozwolił się dobudzić, ruszam więc dalej do Wejherowa, gdzie oglądam Pałac Przebendowskich i Keyserlingków. W przypałacowym parku konsumuję drugie śniadanie zakupione w tutejszym Lidlu. Czując się już wyraźnie lepiej ruszam dalej mierzyć się z kolejnymi podjazdami, które od tej pory towarzyszyć mi będą praktycznie aż do końca dnia. Z Wejherowa wyjeżdżam na Linię długim dość stromym podjazdem, mijam rowerzystów prowadzących mozolnie rowery poboczem. Faktycznie jest stromo, ale po 2 dniach już przywykłem, że jak złapię równe tempo to podjeżdża się całkiem gładko.
Po kolejnym solidnym podjeździe na wzniesieniu rozpościera się piękna panorama na doliny rzeki Redy i Łeby.
Kolejne kilometry mijają i wjeżdżam ponownie do Kaszubskiego Parku Krajobrazowego. Poprzedniego dnia jechałem Kaszubską Drogą, tym razem przejadę Szlakiem Kaszubskim po przeciwnej stronie rynny jezior.
Kolejne kilka godzin napawam oczy bajecznymi widokami Szwajcarii Kaszubskiej i popołudniu dojeżdżam do wsi Węsiory, w pobliżu której mieszczą się kolejne kamienne kręgi.
Te są nieogrodzone i dużo lepiej eksponowane niż te w Odrach.
Po objechaniu i naładowaniu się "mocą" ruszam dalej w kierunku Bytowa i dalej do Doliny Słupi.
Miałem nadzieje, że pofałdowanie terenu trochę odpuści, jednak szybko okazuje się jak płonne nadzieje to były, gdy widzę mocno pagórkowatą panoramę rozpościerającą się w kierunku Bytowa.
Po drodze mijam Rynnę Sulęczyńską na rzece Słupi, która jest gratką dla kajakarzy z uwagi na wartki nurt rzeki w tym rejonie. Charakter tego odcinka jest typowy dla górskiego potoku i stanowi unikat w północnej części Polski.
Po drodze zahaczam o Bytów gdzie uzupełniam zapasy w dyskoncie i kieruję się w miejsce planowanego noclegu na przystani kajakowej w Gałąźni Małej, w drodze mijam nadrzeczne łąki, lasy oraz pagórki. Zauważam tu sporo mniejszą gęstość zabudowy w porównaniu z poprzednio przebytymi terenami.
Na miejsce docieram około 21:00 i rozkładam się do kolacji, szukam dogodnego miejsca aby rozbić namiot.
Kiedy czekam aż zaparzy się zupka, postanawiam zadzwonić i zameldować się w domu. Jednak tel. nie ma zasięgu, no tak wjechałem w dolinę. Idę na most, bez zmian, wracam biorę rower i jadę kawałek dalej tak, aby widzieć swoje obozowisko, ale i to zdaje się na nic. Zasięgu dalej nie ma. Wracam dojadam zupkę i zwijam cały dobytek i pakuję na rower z zamiarem jechania tak daleko jak będzie to konieczne. Po solidnym podjeździe za jakieś 2-3km od miejsca gdzie się zatrzymałem telefon łapie zasięg. Dostaję SMS z informacją "numer +48... próbował się połączyć 7 razy" oddzwaniam, informuję, że u mnie wszystko OK i że miejscu gdzie się zatrzymam nie będę miał zasięgu więc odwezwę się jutro jak ruszę dalej w drogę.
Wracam na przystań, gdzie ponownie wszystko rozpakowuję, a dzień wieńczę Budweisserem.
Kaszubskie Foty
Zajechałem na chwilę nad morze posiedziałem dobre 15min wpatrując się fale po czym zebrałem się i ruszyłem, najpierw nad Piaśnicę, będącą przedwojenną granicą II RP, a następnie z powrotem wgłąb lądu do Krokowej i dalej do Wejherowa.
Dziś planach mam powrót do Kaszubskiego PK oraz odbicie w kierunku PK Doliny Słupi.
Jedzie mi się wyraźnie opornie, o ile nogi kręcą bez przeszkód to reszta ciała najchętniej wróciłaby do łóżka. Już po 10km zatrzymuję się na Orlenie na kawie i hotdogu. Niewiele to daje, więc kręcę dalej do Krokowej. Tutaj zatrzymuję przy zamku i zasiadam na ławce w cieniu na dobre 45min, aby dojść do siebie. Odpoczynek wyraźnie postawił mnie na nogi i pozwolił się dobudzić, ruszam więc dalej do Wejherowa, gdzie oglądam Pałac Przebendowskich i Keyserlingków. W przypałacowym parku konsumuję drugie śniadanie zakupione w tutejszym Lidlu. Czując się już wyraźnie lepiej ruszam dalej mierzyć się z kolejnymi podjazdami, które od tej pory towarzyszyć mi będą praktycznie aż do końca dnia. Z Wejherowa wyjeżdżam na Linię długim dość stromym podjazdem, mijam rowerzystów prowadzących mozolnie rowery poboczem. Faktycznie jest stromo, ale po 2 dniach już przywykłem, że jak złapię równe tempo to podjeżdża się całkiem gładko.
Po kolejnym solidnym podjeździe na wzniesieniu rozpościera się piękna panorama na doliny rzeki Redy i Łeby.
Kolejne kilometry mijają i wjeżdżam ponownie do Kaszubskiego Parku Krajobrazowego. Poprzedniego dnia jechałem Kaszubską Drogą, tym razem przejadę Szlakiem Kaszubskim po przeciwnej stronie rynny jezior.
Kolejne kilka godzin napawam oczy bajecznymi widokami Szwajcarii Kaszubskiej i popołudniu dojeżdżam do wsi Węsiory, w pobliżu której mieszczą się kolejne kamienne kręgi.
Te są nieogrodzone i dużo lepiej eksponowane niż te w Odrach.
Po objechaniu i naładowaniu się "mocą" ruszam dalej w kierunku Bytowa i dalej do Doliny Słupi.
Miałem nadzieje, że pofałdowanie terenu trochę odpuści, jednak szybko okazuje się jak płonne nadzieje to były, gdy widzę mocno pagórkowatą panoramę rozpościerającą się w kierunku Bytowa.
Po drodze mijam Rynnę Sulęczyńską na rzece Słupi, która jest gratką dla kajakarzy z uwagi na wartki nurt rzeki w tym rejonie. Charakter tego odcinka jest typowy dla górskiego potoku i stanowi unikat w północnej części Polski.
Po drodze zahaczam o Bytów gdzie uzupełniam zapasy w dyskoncie i kieruję się w miejsce planowanego noclegu na przystani kajakowej w Gałąźni Małej, w drodze mijam nadrzeczne łąki, lasy oraz pagórki. Zauważam tu sporo mniejszą gęstość zabudowy w porównaniu z poprzednio przebytymi terenami.
Na miejsce docieram około 21:00 i rozkładam się do kolacji, szukam dogodnego miejsca aby rozbić namiot.
Kiedy czekam aż zaparzy się zupka, postanawiam zadzwonić i zameldować się w domu. Jednak tel. nie ma zasięgu, no tak wjechałem w dolinę. Idę na most, bez zmian, wracam biorę rower i jadę kawałek dalej tak, aby widzieć swoje obozowisko, ale i to zdaje się na nic. Zasięgu dalej nie ma. Wracam dojadam zupkę i zwijam cały dobytek i pakuję na rower z zamiarem jechania tak daleko jak będzie to konieczne. Po solidnym podjeździe za jakieś 2-3km od miejsca gdzie się zatrzymałem telefon łapie zasięg. Dostaję SMS z informacją "numer +48... próbował się połączyć 7 razy" oddzwaniam, informuję, że u mnie wszystko OK i że miejscu gdzie się zatrzymam nie będę miał zasięgu więc odwezwę się jutro jak ruszę dalej w drogę.
Wracam na przystań, gdzie ponownie wszystko rozpakowuję, a dzień wieńczę Budweisserem.
Kaszubskie Foty