Dzień 3 – Mazurskie jeziora białym kwiatem żagli latem kwitną.
Sobota, 17 sierpnia 2013
· Komentarze(0)
Węgielsztyn – Trygort – Węgorzewo – Pozezdrze – Kruklanki – Giżycko – Ryn – Mikołajki – Nowy Most
Wyspawszy się krótko chodź wygodnie po szybkim porannym popasie dalej w drogę ruszam. Przez Węgorzewo, gdzie urządzeniem myjki ciśnieniowej rumaka do porządku doprowadzam. Węgorzewo odwiedzam krótko. Port, zamek i dalej w drogę ku ostatniemu bunkrowi podążam.
Trafiam do kwatery dowódcy SS Himmlera, jak to ktoś onegdaj powiedział „człowieka o wizerunku nauczyciela szkoły powszechnej”. Drań był to jakich ziemia miało nosiła, do wielu istnień ludzkich zagłady się przyczynił, a i z jego rozkazu powstały komory gazujące ludzi żydowskiej wiary. Bunkier również niszczycielskiej sile trotylu poddany został, lecz oparł się tej sile zadziwiająco dobrze, by po dziś dzień stać w pozezdrzeńskim lesie i o historyi swojej przypominać.
Dalej odbijam na wieś Kruklanki, gdzie ruin mostu wysadzonego szukam. Zauważywszy gospodarza w obejściu o wskazówki jak do mostu dotrzeć pytam. Szybko popadamy w gawędę, bo jak się okazuję ów gospodarz też rumaka zwykł nierzadko dosiadać. Odjeżdżając oczywiście wymieniamy uprzejmości.
Dalsza część tułaczki mojej to osada Giżycko stolicą Wielkich Jezior będąca, z wieżą ciśnień, portem jachtowym, mostem obrotowym na Kanale Łuczańśkim, górą sw. Brunona i twierdzą Boyen, która to dni swego święta właśnie obchodziła.
Ów most na szczególną uwagę zasługuje. Konstrukcja ta 100 ton ważąca przez jednego człowieka obsługiwana być może, a pomimo upływu lat wielu ciągle niezawodnie działa, otwierając drogę wodną dla jachtów oraz mazurskiej żeglugi śródlądowej.
Dalej zamek w Rynie odwiedziłem, który to hotelem jest w rękach prywatnych obecnie. Miasteczko to pięknie położone miedzy dwoma jeziorami jest ze słynną karczmą u Wallenroda.
Widząc jak słońce ima się coraz bardziej horyzontu popędzam rumaka tak aby jeszcze dzisiejszego dnia Mikołajki odwiedzić. Mikołajki jawią się jako osada przepełniona turystami po brzegi, portem z niezliczoną ilością jachtów i łodzi, gwarno na rynku jak i na promenadzie. Uzupełniwszy zapasy ruszam nad rzekę Krutynię aby zanocować.
Zaraz za rogatkami Mikołajek dochodzi mnie dwóch jeźdźców, po wymianie uprzejmości siadam na koło i ciągną mnie żwawym tempem aż do mojego odbicia na Nowy Most. W drodze okazuje się, że spotkać mi przyszło Martink oraz Eagle z grodu Starachowice. Gawędząc krótko okazuje się, że też na BS obecni. Dziękując za konwojowanie i od wiatru ochronę wymieniwszy uprzejmości rozjeżdżamy się w swoje strony.
Obozuję nad Krutynią, gdzie spływowicze kajakowi zwykli biwakować. Cena 5 talarów od głowy bardzo szczodra, chodź możliwość kąpieli jedynie w rzece, a latryna na 100 łokci łajnem i szczynami zalatuje.
Ciekawostką okazuje się być miejscowa oberża w przyczepie jadło i piwo serwująca, gdzie z drugiej możliwości chętnie korzystam.
MAZURSKIE FOTY
Wyspawszy się krótko chodź wygodnie po szybkim porannym popasie dalej w drogę ruszam. Przez Węgorzewo, gdzie urządzeniem myjki ciśnieniowej rumaka do porządku doprowadzam. Węgorzewo odwiedzam krótko. Port, zamek i dalej w drogę ku ostatniemu bunkrowi podążam.
Trafiam do kwatery dowódcy SS Himmlera, jak to ktoś onegdaj powiedział „człowieka o wizerunku nauczyciela szkoły powszechnej”. Drań był to jakich ziemia miało nosiła, do wielu istnień ludzkich zagłady się przyczynił, a i z jego rozkazu powstały komory gazujące ludzi żydowskiej wiary. Bunkier również niszczycielskiej sile trotylu poddany został, lecz oparł się tej sile zadziwiająco dobrze, by po dziś dzień stać w pozezdrzeńskim lesie i o historyi swojej przypominać.
Dalej odbijam na wieś Kruklanki, gdzie ruin mostu wysadzonego szukam. Zauważywszy gospodarza w obejściu o wskazówki jak do mostu dotrzeć pytam. Szybko popadamy w gawędę, bo jak się okazuję ów gospodarz też rumaka zwykł nierzadko dosiadać. Odjeżdżając oczywiście wymieniamy uprzejmości.
Dalsza część tułaczki mojej to osada Giżycko stolicą Wielkich Jezior będąca, z wieżą ciśnień, portem jachtowym, mostem obrotowym na Kanale Łuczańśkim, górą sw. Brunona i twierdzą Boyen, która to dni swego święta właśnie obchodziła.
Ów most na szczególną uwagę zasługuje. Konstrukcja ta 100 ton ważąca przez jednego człowieka obsługiwana być może, a pomimo upływu lat wielu ciągle niezawodnie działa, otwierając drogę wodną dla jachtów oraz mazurskiej żeglugi śródlądowej.
Dalej zamek w Rynie odwiedziłem, który to hotelem jest w rękach prywatnych obecnie. Miasteczko to pięknie położone miedzy dwoma jeziorami jest ze słynną karczmą u Wallenroda.
Widząc jak słońce ima się coraz bardziej horyzontu popędzam rumaka tak aby jeszcze dzisiejszego dnia Mikołajki odwiedzić. Mikołajki jawią się jako osada przepełniona turystami po brzegi, portem z niezliczoną ilością jachtów i łodzi, gwarno na rynku jak i na promenadzie. Uzupełniwszy zapasy ruszam nad rzekę Krutynię aby zanocować.
Zaraz za rogatkami Mikołajek dochodzi mnie dwóch jeźdźców, po wymianie uprzejmości siadam na koło i ciągną mnie żwawym tempem aż do mojego odbicia na Nowy Most. W drodze okazuje się, że spotkać mi przyszło Martink oraz Eagle z grodu Starachowice. Gawędząc krótko okazuje się, że też na BS obecni. Dziękując za konwojowanie i od wiatru ochronę wymieniwszy uprzejmości rozjeżdżamy się w swoje strony.
Obozuję nad Krutynią, gdzie spływowicze kajakowi zwykli biwakować. Cena 5 talarów od głowy bardzo szczodra, chodź możliwość kąpieli jedynie w rzece, a latryna na 100 łokci łajnem i szczynami zalatuje.
Ciekawostką okazuje się być miejscowa oberża w przyczepie jadło i piwo serwująca, gdzie z drugiej możliwości chętnie korzystam.
MAZURSKIE FOTY