Do pracy porannym standardem. W pracy przeciągnęło się więc powrót niczym strzała Fordońską podczepiając się aerodynamicznie pod co się dało. Powrót w 28min chyba najszybciej jak dotąd mi się udało.
No i stukneło 10kkm, licznik zatrzymał się na 9999.9 i mruga, dalej nie kręci ;-)
Popołudnie zapowiada się na ponad 20oC, stąd decyzja o wyjeździe do pracy szosówką.
Szybki przelot przez miasto może nie najkrótszy ale najgładszy ;-)
Uwielbiam tą sztywność i kierownicę baranka ;-) Chce się szybciej i szybciej :D
Powrót przez ketostrefę zwaną też rewirem. Droga w Strzelcach pod wodą, ale da się obejść polem. Powrót od Włók pod masakryczny wiatr, który wyjaśnił dlaczego w przeciwną stronę lekko leciało się w okolicach 40km/h.
Gdy rano wstałem padało i już obmyślałem alternatywną trasę aby na ulicach nie zostać zbytnio po-ochlapywany. Jednak dosłownie w momencie jak wychodziłem przestało padać i pojechałem standardową trasą.
Po powrocie rodzinny wypad rowerowy do pobliskiego parku.
Brakuje niecałe 2km do 10kkm w Unibike. Niedługo zdam fotorelację jak wygląda napęd po 10kkm przy stosowaniu 3 łańcuchów.
W drodze powrotnej z wizytą w banku.