Kaszuby - Dzień 1
Sobota, 14 czerwca 2014
· Komentarze(2)
Kategoria Wyprawa
Od rana opornie i leniwie się zbieram ze wszystkim szykując do wyjazdu, co skutkuje tym, że wyruszam
dopiero przed 9:00.
Na ten dzień w planach jest przejechanie Szlaku Brdy oraz zahaczenie o Tucholski Park Krajobrazowy.
Biria osakwowana © alex
Poranek zapowiada się znakomicie, nie ma jeszcze 9:00 a już jest 20oC, jednak prognozy zapowiadają północny wiatr, czyli w-morde-wind oraz temperatury znacznie niższe niż ta obserwowana rano na termometrze.
Dobrze znaną mi trasą jadę w okolice Świekatowa, aby tam wskoczyć na szlak Brdy, którego będę się trzymał aż do Męcikału.
Minąwszy Małe Łąkie zatrzymuję się na chwilę na poboczu, aby ubrać wiatrówkę, gdyż robi mi się wyraźnie chłodno, w tym momencie mija mnie 3 bikerów pozdrawiając. Po chwili ruszam i dojeżdżam do nich specjalnie nie goniąc. Jedziemy razem rozmawiając aż do skrętu na prom w Wielonku, gdzie zatrzymujemy się na chwilę pod wiatą przystanku, gdyż wisząca nad nami chmura zwiastuje deszcz. Spada dosłownie kilka kropel, więc ruszamy dalej. Mariusz z kolegami odbija w lewo na prom, ja jadę dalej prosto zgodnie z biegiem szlaku Brdy.
Docieram do przystani kajakowej nad Brdą w okolicach leśnictwa Świt. Tutaj zatrzymuję się na popas, odgrzewam żurek i robię kawę.
Po 30min dalej w drogę. Kręcę się trochę po Tucholi oglądając rynek i małe wąskie uliczki starego miasta, które na mapie wyraźnie zaznaczają jego historyczny obręb. W mieście nie mogę odnaleźć oznaczenia szlaku, więc wyjeżdżam trochę na czuja i zaskakuje mnie szutrowy miejscami dość piaszczysty odcinek. Dojeżdżam do szosy prowadzącej to Tlenia i po kilku km odbijam zgodnie ze szlakiem w lewo w niezłą szutrową drogę, na której łączą swój bieg 4 różne szlaki rowerowe, jadę tędy aż do szosy Tuchola-Czersk.
Za skrzyżowaniem znowu pojawia się asfalt, po kilkuset metrach robi się nieprzyjemnie zimno, spoglądam na termometr i jest ledwie 12oC w dodatku ciągle wiejący wiatr potęguje odczucie zimna. Zatrzymuję się i wygrzebuje z sakwy dodatkową koszulkę i ocieplaną bluzę z długim rękawem które ubieram.
Kręcąc dalej podziwiam uroki przyrody w bezpośrednim sąsiedztwie Brdy. Kolejny przystanek robię w Mylofie, oglądam zaporę i zatrzymuję się na kolejnej przystani kajakowej pod wiatą. Trochę przemarzłem, więc przychodzi mi ochota na barszcz, nastawiam wodę w międzyczasie przyglądając się mapie. Studiując dłuższa chwilę mapę zaglądam do rondla, bo wrzątek powinien już dochodzić, ale nie widać aby woda miała ochotę się gotować. Zamaczam łyżeczkę i woda jest ledwo letnia. Jest tak chłodno i wieje, że palnik nie daje rady zagrzać wody, rozkręcam gaz na max, ale i to niewiele daje. Dopiero osłonięcie palnika od wiatru pozwala w miarę zagrzać wodę. Ruszając dalej zdaję sobie sprawę, że robi się późno jest już 18:00 a ja chciałem jeszcze tego dnia zaliczyć kamienne kręgi w Odrach i dojechać w okolice Wdzydz Kiszewskich.
Dojeżdżam do drogi wojewódzkiej na Brusy i okrywam, że obok biegnie DDR "Kaszubska Marszruta" oczywiście entuzjastycznie wjeżdżam na nią, lecz już po kilkuset metrach odkrywam jak nieprzyjazna jest dla obładowanego sakwiarza. Pomijam szutrową nawierzchnię, którą jest przyzwoita i wystarczająca dla opon 1,5calowych, jednak największy mankament stanowi to, że ścieżka biegnie jakieś 10-15 metrów od szosy przez las, więc biegnie przez wszystkie napotkane leśne muldy. Obok szosa ma łagodny profil i nawet gdy jest podjazd to można na nim złapać rytm, tutaj na leśnej ścieżce non stop jest rwanie góra 10km/h następnie w dół ponad 30km/h i tak w kółko jak na torze do 4X (four-cross). Na jezdni stoi zakaz jazdy rowerem, więc męczę się tak aż do Brus. Gdyby zakazu nie było ponad wszelką wątpliwość jechałbym szosą.
Przelatuję przez Brusy uzupełniając zapasy wody w miejscowym dyskoncie oraz robię jedynie fotkę miejscowego kościoła nie mając już czasu na pokręcenie się po miasteczku. Dojeżdżam do Wiela chwilę oglądam i focę kościół, jadę nad jezioro dojeżdżam do Kalwarii Wielewskiej, jednak znak zakazu jazdy rowerem skutecznie mnie zniechęca i zastanawiam się nad noclegiem. W okolice Wdzydzów już wiem, że przed zmrokiem nie dojadę, ponadto musiałbym ominąć wtedy kręgi w Odrach, a to przecież jedno z ciekawszych miejsc na mojej trasie. Najlepszym rozwiązaniem byłby nocleg właśnie tutaj, zaczynam kojarzyć, że na mapie przy kościele były oznaczone kwatery agroturystyczne i jedna z nich powinna być zaraz po prawej stronie na Białej Górze.
Zaraz za wyjazdem z Wiela skręcam za drogowskazem Biała Góra i trafiam do gospodarstwa "Pod Modrzewiami" gospodarz akurat kręci się po podwórzu, zagaduję i pytam o nocleg. Gospodarz trochę zaskoczony mówi, że owszem oferują nocleg, ale w tej chwili nie jest nic przygotowane, mówię że dla mnie to żaden problem, mam śpiwór więc nie potrzebuję żadnej pościeli itd. Gospodarz wyraźnie zadowolony pokazuje mi pokój i na pytanie ile za nocleg odpowiada 25zł. W tym momencie przypomina mi się relacja Przemka i cena w stanicy wodnej we Wdzydzach: 15zł za pole namiotowe i 6zł za prysznic 5min. Wniosek - nieźle trafiłem!
Kaszubskie foty
Na ten dzień w planach jest przejechanie Szlaku Brdy oraz zahaczenie o Tucholski Park Krajobrazowy.
Biria osakwowana © alex
Poranek zapowiada się znakomicie, nie ma jeszcze 9:00 a już jest 20oC, jednak prognozy zapowiadają północny wiatr, czyli w-morde-wind oraz temperatury znacznie niższe niż ta obserwowana rano na termometrze.
Dobrze znaną mi trasą jadę w okolice Świekatowa, aby tam wskoczyć na szlak Brdy, którego będę się trzymał aż do Męcikału.
Minąwszy Małe Łąkie zatrzymuję się na chwilę na poboczu, aby ubrać wiatrówkę, gdyż robi mi się wyraźnie chłodno, w tym momencie mija mnie 3 bikerów pozdrawiając. Po chwili ruszam i dojeżdżam do nich specjalnie nie goniąc. Jedziemy razem rozmawiając aż do skrętu na prom w Wielonku, gdzie zatrzymujemy się na chwilę pod wiatą przystanku, gdyż wisząca nad nami chmura zwiastuje deszcz. Spada dosłownie kilka kropel, więc ruszamy dalej. Mariusz z kolegami odbija w lewo na prom, ja jadę dalej prosto zgodnie z biegiem szlaku Brdy.
Docieram do przystani kajakowej nad Brdą w okolicach leśnictwa Świt. Tutaj zatrzymuję się na popas, odgrzewam żurek i robię kawę.
Po 30min dalej w drogę. Kręcę się trochę po Tucholi oglądając rynek i małe wąskie uliczki starego miasta, które na mapie wyraźnie zaznaczają jego historyczny obręb. W mieście nie mogę odnaleźć oznaczenia szlaku, więc wyjeżdżam trochę na czuja i zaskakuje mnie szutrowy miejscami dość piaszczysty odcinek. Dojeżdżam do szosy prowadzącej to Tlenia i po kilku km odbijam zgodnie ze szlakiem w lewo w niezłą szutrową drogę, na której łączą swój bieg 4 różne szlaki rowerowe, jadę tędy aż do szosy Tuchola-Czersk.
Za skrzyżowaniem znowu pojawia się asfalt, po kilkuset metrach robi się nieprzyjemnie zimno, spoglądam na termometr i jest ledwie 12oC w dodatku ciągle wiejący wiatr potęguje odczucie zimna. Zatrzymuję się i wygrzebuje z sakwy dodatkową koszulkę i ocieplaną bluzę z długim rękawem które ubieram.
Kręcąc dalej podziwiam uroki przyrody w bezpośrednim sąsiedztwie Brdy. Kolejny przystanek robię w Mylofie, oglądam zaporę i zatrzymuję się na kolejnej przystani kajakowej pod wiatą. Trochę przemarzłem, więc przychodzi mi ochota na barszcz, nastawiam wodę w międzyczasie przyglądając się mapie. Studiując dłuższa chwilę mapę zaglądam do rondla, bo wrzątek powinien już dochodzić, ale nie widać aby woda miała ochotę się gotować. Zamaczam łyżeczkę i woda jest ledwo letnia. Jest tak chłodno i wieje, że palnik nie daje rady zagrzać wody, rozkręcam gaz na max, ale i to niewiele daje. Dopiero osłonięcie palnika od wiatru pozwala w miarę zagrzać wodę. Ruszając dalej zdaję sobie sprawę, że robi się późno jest już 18:00 a ja chciałem jeszcze tego dnia zaliczyć kamienne kręgi w Odrach i dojechać w okolice Wdzydz Kiszewskich.
Dojeżdżam do drogi wojewódzkiej na Brusy i okrywam, że obok biegnie DDR "Kaszubska Marszruta" oczywiście entuzjastycznie wjeżdżam na nią, lecz już po kilkuset metrach odkrywam jak nieprzyjazna jest dla obładowanego sakwiarza. Pomijam szutrową nawierzchnię, którą jest przyzwoita i wystarczająca dla opon 1,5calowych, jednak największy mankament stanowi to, że ścieżka biegnie jakieś 10-15 metrów od szosy przez las, więc biegnie przez wszystkie napotkane leśne muldy. Obok szosa ma łagodny profil i nawet gdy jest podjazd to można na nim złapać rytm, tutaj na leśnej ścieżce non stop jest rwanie góra 10km/h następnie w dół ponad 30km/h i tak w kółko jak na torze do 4X (four-cross). Na jezdni stoi zakaz jazdy rowerem, więc męczę się tak aż do Brus. Gdyby zakazu nie było ponad wszelką wątpliwość jechałbym szosą.
Przelatuję przez Brusy uzupełniając zapasy wody w miejscowym dyskoncie oraz robię jedynie fotkę miejscowego kościoła nie mając już czasu na pokręcenie się po miasteczku. Dojeżdżam do Wiela chwilę oglądam i focę kościół, jadę nad jezioro dojeżdżam do Kalwarii Wielewskiej, jednak znak zakazu jazdy rowerem skutecznie mnie zniechęca i zastanawiam się nad noclegiem. W okolice Wdzydzów już wiem, że przed zmrokiem nie dojadę, ponadto musiałbym ominąć wtedy kręgi w Odrach, a to przecież jedno z ciekawszych miejsc na mojej trasie. Najlepszym rozwiązaniem byłby nocleg właśnie tutaj, zaczynam kojarzyć, że na mapie przy kościele były oznaczone kwatery agroturystyczne i jedna z nich powinna być zaraz po prawej stronie na Białej Górze.
Zaraz za wyjazdem z Wiela skręcam za drogowskazem Biała Góra i trafiam do gospodarstwa "Pod Modrzewiami" gospodarz akurat kręci się po podwórzu, zagaduję i pytam o nocleg. Gospodarz trochę zaskoczony mówi, że owszem oferują nocleg, ale w tej chwili nie jest nic przygotowane, mówię że dla mnie to żaden problem, mam śpiwór więc nie potrzebuję żadnej pościeli itd. Gospodarz wyraźnie zadowolony pokazuje mi pokój i na pytanie ile za nocleg odpowiada 25zł. W tym momencie przypomina mi się relacja Przemka i cena w stanicy wodnej we Wdzydzach: 15zł za pole namiotowe i 6zł za prysznic 5min. Wniosek - nieźle trafiłem!
Kaszubskie foty