W drodze do pracy parę spraw na mieście. Wracając na chwile do CR podprostować hak przerzutki w Specu. Spory ruch na mieście przed R. Jagiellonów korek aż do Focusa, jednak na środku miedzy pasami wystarczająca ilość miejsca aby się toczyć do przodu. Ciągle mega ciepło ... do jutra.
Powrót ze spotkania absolwenckiego w okolicach Złocieńca, piękne tereny troche pofałdowane. W planach była cała trasa, jednak już po 20km zauważyłem, że tylna opona bije. Rozwarstwiać zaczął się kord, a ja musiałem dojechać Piły a przynajmniej do Wałcza. Końcówka już mocno uciążliwa na zjazdach w okolicach Piły nie więcej jak 30km/h, na szczęście udało się dojechać. W Pile byłem dosłownie 6 min przed odjazdem pociągu.
Po pracy na około do domu z wizytą w Jagodowie w stadninie. Między Strzelcami Górnymi a Gądeczą niedawno powstał DDR i nie obyło się wczoraj bez incydentu. Lece szosą nie zważając na DDR po lewej stronie, za chwile podjeżdża z boku samochód i kierowca-szeryf wstawia teksty, że ścieżka, że to i tamto. Odpowiadam, że znaki są po lewej stronie i zgodnie z kodeksem nie mam obowiązku stosowania się do znaków po lewej stronie drogi. Szeryf mocno się obruszył i pożyczył mi "życzę żeby Pana rozjechali" i pojechał. Myślałem że to koniec historii, ale nie. 1-2km dalej stoi na poboczu i rozmawia przez telefon. Gdy mijając go zwalniam mówiąc "dziękuję za życzenia" krzyczy, ze właśnie dzwoni na policje i żebym się zatrzymał. Olewam to zaproszenie z pełną świadomością i jadę dalej wiedząc, że żaden patrol takiej interwencji nie podejmie, a szkoda bo chociaż ja mandatu bym mnie przyjął, ewentualnie podnosząc później w sądzie w/w argument o znakach z lewej strony to na pewno zgłosiłbym patrolowi, że szeryf zachowujący się jak "pan drogi" nie zachował 1m przy wyprzedzaniu co wedle taryfikatora kosztuje 300zł.
Rower to mój styl życia ;-)
Co mnie kręci:
- dynamiczna jazda gravelem po szosach i szutrach.
- techniczna jazda krętymi singlami w terenie 29er'em.
- turystyka rowerowa, czyli jazda z sakwami i biwakowanie na łonie natury.