Od świtu do zmroku.
Obagażnikowany Spec© alex
Całodzienny wyjazd i rekord trasy jednego dnia.
Wyjeżdżam przed 8.00 jeszcze przed opuszczeniem Bydgoszczy zajeżdżam do biedronki po batoniki musli i banany. Przez Białe Błota i obwodnice kieruje się na Nakło, na plecach czuje lekki wiaterek, który sprzyja mi aż do Wągrowca.
Przelatuje przed Kcynię, gdzie miałem okazję gościć w ubiegły piątek i dojeżdżam do Wągrowca zatrzymuję się w Lidlu na małe zakupy (woda, drożdżówka, bułki, i kabanosy) szukam rynku, ale motam się i po napotkaniu drogowskazu na Chodzież decyduje na dalszą jazdę w kierunku Noteci. Za rogatkami miasta zaczyna się fatalny asfalt, lawiruję między dziurami przed dobre 10km. Docieram do Szamocina tutaj robię pierwszy kilkunastu-minutowy postój i wypijam jogurt z dodatkiem musli.
Kościól w Szamocinie© alex
Dalsza trasa to urokliwe Nadnotecie z rozległymi jak okiem sięgnął łąkami.
Piękne Nadnotecie - widok z mostu pod Białośliwiem© alex
Idealna szosa w idealnej scenerii© alex
Przejeżdżam przez Białośliwie, gdzie napotykam pierwszy od kilkudziesięciu km podjazd i wjeżdżam na usianą sadami Krajnę. Drzewa owocowe pięknie kwitną, co daje wrażenie ze ta pora roku jest wprost idealna na wycieczkę w te miejsca.
Robi się trochę pagórkowato i docieram jak mi się wydaje do stolicy Krajny, czyli Krajenki tutaj robię dłuższy postój na posiłek i lody w które zaopatruję się w miejscowej biedronce.
Krajenka plac centralny z kościołem© alex
Ruszam dalej na północ i szybko dojeżdżam do Złotowa, gdzie miałem nadzieje na zobaczenie centrum, ale skutecznie zniechęca mnie znak zakazu jazdy rowerem i marnej jakości ciąg pieszo-rowerowy obok, odpuszczam sobie to mało przyjazne rowerzystom miasto i jadę dalej na Więcbork. Jadę wśród lasów, po prawej stronie widząc nieczynna linie kolejową, gdzieniegdzie między szynami wyrosły już spore drzewa. W Sypniewie zaglądam na chwilkę do Pałacyku, fotka i dalej w drogę.
Pałacyk w Sypniewie© alex
Wybija 200km i zaczyna robić się ciężko. Dojeżdżając do do Więcborka kończy się las i zaczyna dawać się we znaki czołowy wiatr. Na rogatkach miasta wjeżdżam na stację gdzie uzupełniam wodę i kupuje izotonik Powerrade, bo już nie mogę dalej zdzierżyć smaku Isostara z tabletek. Chwilkę siadam na ławce dokańczam bułkę i ostatnie kabanosy oraz poprawiam ostatnim bananem. Zbieram się i jadę dalej na Mroczę, gdzie szybko docieram. Dalej to już dobrze znane mi tereny.
Jest jeszcze trochę czasu do zmroku, więc zamiast na Wojnowo kieruję się na Byszewo, co okazuje się nie do końca dobrą decyzją. Nie dość, że męczy mnie czołowy wiatr to jeszcze zaczyna się seria podjazdów, wlokę się niemiłosiernie czasami po 15km/h. W Salnie odbijam zgodnie z R1 na Szczutki i w końcu wiatr znowu staje się moim sprzymierzeńcem, po drodze zaskakuje mnie szutrowy odcinek, ale jest na tyle twardy, że przejeżdżam bez problemu i zakopywania się, jedynie w obawie aby nie złapać kapcia. Uff udało się.
W Szczutkach zaczyna zmierzchać, więc przed wjechaniem na DK25 zakładam tylna lampkę i chowam okulary (nie wziąłem bezbarwnych szkieł). Dalej z wiatrem w plecy szybko docieram do Bydgoszczy, jeszcze ostatni podjazd pod Nasypową i jestem w domu, gdzie żonsia przywitała mnie pyszną kolacją.
Podsumowanie:
Pierwsze 200km można powiedzieć spokojne bez objawów zmęczenia, jednak od Więcborka nasilał się ból głowy, z czym ciągle nie umiem sobie do końca poradzić w długich trasach. Niby nawodnienie i żywienie ok, a jednak czegoś musi brakować.
Ślad niepełen - włączyłem zapisywanie dopiero za obwodnicą, a przed Bydgoszczą wyładował się tel.