Pechowa niedziela.
Spotkaliśmy się koło pętli w Myślu, cała ekipa na 26" w większości na full-ach, ja jako jedyny na 28". 10.30 ruszyliśmy terenem w kierunku Wiaduktu Rynkowo, dalej do Smukały i prosto do Bożenkowa. Za Bożenkowem złapałem kapcia. Ponieważ spodziewałem się terenowej jazdy nie zabrałem plecaka, gdzie zawszę mam zapasową dętkę, wziąłem tylko łatki i pompkę. Na domiar złego wziąłem nowe opakowanie łatek, w którym jak się okazało był jakiś trefny klej, który nie chciał ni jak zwulkanizować dętki z łatką. Jeden z kolegów poratował mnie łatką "szybką" przezroczystą którą po prostu się nakleja. Złożyłem koło i ruszyliśmy dalej. Zauważyłem, że muszę poprawić koło na szybkozamykaczu, bo nie leżało prosto i obcierało o v-brake. Zatrzymałem się na dosłownie 15 sec. poprawiłem i ruszyłem dalej. Niestety zatrzymałem się przed górką i straciłem z pola widzenia ekipę, za górką okazało się, że jest rozjazd w lewo w dól i w prawo. Puściłem się w lewo i jak się okazało był to błąd. Myślałem, że jeszcze dojdę ich bo przed nami po lewej była rzeka (Brda) i gdzieś zobaczę ich na otwartym terenie, niestety już nie zobaczyłem :-). Kontaktu tel. również do nikogo nie miałem. Szkoda, bo fajne tempo w lesie było i ekipa na prawdę mocna. Miało być do Salna, a wróciłem samotnie przez Gościeradz, Mochle i Szczutki do domu.