Kaszebe runda 2016

Niedziela, 29 maja 2016 · Komentarze(2)
Kategoria Maratony
Uczestnicy
Kaszebe Runda 2016

Mój drugi start w maratonie, ponownie w Kaszebe Runda na najdłuższym dystansie.
Jestem na miejscu chwilę po 6:00 rano, biuro zawodów jeszcze się organizuje.
6:15 odbieram pakiet startowy i ide na parking przygotować się do startu.
Po kwadransie dojeżdża Jarek i przywozi Syliwię jako niespodziankę dla Keto i Łukasza juniora.
Witamy się i przed siódmą ustawiamy w drugiej grupie startowej.
Startuje pierwsza grupa, obsługa notuje nasze numery i statruje nasza grupa.
Przez Kościerznę spokojnie, do rogatek jedziemy jedną grupą, na pierwszych zmarszczkach dokonuje się pierwsza selekcja i grupa dzieli się. Łukasz wystrzeliwuje do przodu, Jarek zostaje z grupką z tyłu, ja zostaje w środkowej z Keto. Jedziemy tak do Borska na pierwszy buftet, gdzie serwują jajecznicę na maśle, naleśniki, kawę oraz ciasto drożdżowe z owocami. Keto odpuszcza bufet i leci dalej, ja zjeżdzam, po chwili dojeżdza Jarek.
Posilamy się, chwilę rozmawiamy i ruszamy w dalszą trasę we dwóch. W takim dwuosobowym składzie przejedziemy praktycznie całą resztę maratonu.
Kolejny bufet w Leśnie odpuszczamy jadąc dalej i rozmawiając po drodze. Utrzymujemy tempo w okolicy 30km/h. Zatrzymujemy się w Lasce na kawie i cieście. Po krótkim postoju posileni ruszamy w dalszą drogę przez Asmus, Drzewicz i Swornegacie.
Po odbiciu na północ w kierunku Bytowa formuje się kilkuosobowa grupka i dotychczasowe tempo wzrasta. Dobra kolarska robota, wymieniamy się na zmianach. W pewnym momencie orientuję się zostało nas tylko dwóch, a Jarek został z tyłu. Odpuszczam gościa z którym wymienialiśmy się na zmianach i zwalniam tempo, aby Jarek doszedł abyśmy razem zjechali na buftet z ciepłym posiłkiem.
Na bufecie podobnie jak w poprzednim roku do wyboru ryż z kurczakiem lub warzywami.
Zjadamy swoje porcje, toaleta i zbieramy się w dalszą drogę. O 11:22 SMS od Sylwii, że KETO wysłał wiadomość o 10:27 że jest na obiedzie i że jadą z Łukaszem osobno. Wychodzi na to, że Keto jest niecałą godzinę przed nami, Łukasz jeszcze dalej. Pocisneli koksy. :-)
Dalsza część trasy to coraz więcej coraz dłuższych podjazdów. Robi się coraz cieplej, licznik pokazuje już 28oC, słońce pali w kark, zapasu wody w bidonach wyczerpują się, a przed nami wymagające podjazdy przed i za Studzienicami. Po odbiciu na wschód boczny wiatr zmienia się na czołowy. Ponownie dobra kolarskia robota na zmianach, jednak u mnie pojawiają się pierwsze kryzysy, stopy bolą, kręci się cieżko i Jarek wiedzie prym na prowadzeniu.
Kolejny bufet w Półcznie tutaj pączki, lemoniada, kawa, lody. Spotykam kolegów z pracy z dystansu 125km, witamy się, chwilę rozmawiamy. Dopijam kawę gdy widzę, że chłopaki ruszają na trasę. Zachęcam Jarka, aby również ruszyć, bo będzie szansa pojechać w większej grupce. Zanim się zebraliśmy chłopaki odjechali, wyrwałęm do przodu, Jarek trochę został, pomysłałęm że zanim zformujemy grupę Jarek spokojnie dojedzie. Jak się okazało chlopaki nie wykazali chęci, na jazdę grupą, a mnie na ostatnich kilometrach ta pogoń kosztować będzie poważny kryzys.
Zostajemy ponownie z Jarkiem sami, jedziemy rozmawiając, co z mojej strony ogranicza się raczej do krótkch odpowiedzi. Na jednym z pojazdów Jarek mi odchodzi, czuję, że jak teraz puszczę mu koło to już nie dojdę go.
Zaciskam zęby i ręce na klamkach, staję w pedałach, oczy zachodzą mi mgłą, ból głowy powodowany zmęczeniem nasila się. Z oddali widzę tylko Jarka koło, które jest na tą chwilę jedynym moim celem, nic innego nie jest ważne, tylko dojechać. Udaje mi się dość chyba na zjeździe, zupełnie nie pamiętam kiedy i w którym miejscu.
Zaczynam niecierpliwie przełączać licznik między kadencją i przjechanymi kilometrami, aby ocenic ile jeszcze do końca? W nogach już 168km (nie licząć dojazdu) czyl niecałe 30km do mety. Mam już wyraźnie dość, wychodzą braki formy spowodowane częstymi wyjazdami służbowymi i zdecydowanie mniejszą ilościa wykręconych kilometrów w ostatnich miesiącach. Na ostatnich kilometrach nieco wracają siły, ostatni podjazd pod wiadukt kolejowy w Kościerzynie, odwracam się i widzę, że Jarek trochę został, zwalniam aby doszedl, pracowaliśmy razem całą trase, więc i wjazd na metę musi być razem.

META - czas 7h 30m 03s - 30 min słabiej niż rok temu, forma sporo słabsza jak i prawie cała trasa przejechana w duecie niż w kilkuosobowej grupie.
Dojazd na Rynek, dekoracja i buziak od moich dziewczyn, które czekały na mnie na mecie. Dziękuje wam bardzo, że byłyście ze mną.
Specjalne podziękowanie dla Sylwii za doping SMSowy.
Wielkie dzięki dla Jarka za dobre zmiany, dyktowanie tempa i motywowanie.
Za rok mam nadzieję powtórzymy - Kaszebe jednak uzależnia.

Komentarze (2)

thx za traske za rok poprawimy!

jarmik 19:31 poniedziałek, 30 maja 2016

Gratulacje chłopaki za kolejny start w Kaszebe.

Jazz 04:55 poniedziałek, 30 maja 2016
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa sajaj

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]