Wracajac z pracy złapałem kapcia na jakimś małym szkle. Dobrze, że byłem 100m od Old Spitalsfield Market, gdzie jest EvansCycles ;-) Wszedłem po dętkę i po 10 min sprawa załatwiona.
Do pracy, po pracy tunelem na Greenwich, powrót południową stroną przez London Bridge. Wracając z Greenwich najechałem tylnym kołem na jakiś kamień i rozległo się pss pss pss pss ... Na kamieniu musiało dobić dętkę do obręczy, bo pojawiły się dwa przeciecia. No i przydał się zestaw naprawczy ;-)
Jak się okazuje Londyn też jest trochę 'hilly'. Do Hampstead ulice pną się ostro pod górę. Nie ma to jak dobrze przewietrzyć płuca ;-) Po powrocie kompiółka roweru w wannie ;-)
Po pracy -> Oxford Street, Regents Street, Picadilly Circus, Buckingham Palace, Marble Arch i do hotelu. Duzo taxowek, autobusow piętrusów i moje lawirowanie miedzy nimi wraz z innymi cyklistami.
Standardowo Hotel - Praca - Hotel, po pracy Zachodni Londyn - Richmond, Kew Gardens, Kingston upon Thames powrót przez Hammersmith, Lancaster Gate, King's Cross.
Zazwyczaj jeżdżę bulwarami, jednak po ostatnich wylewach Brdy, nie ryzykowałem i poleciałem ulicami (Jagiellońska + Fordońśka) na Brdyujście. Musiało trochę wiać w plecy, bo na Fordońskiej miałem momentami nawet 40km/h.
Do pracy, po pracy na zabiegi rehabilitacyjne(fonoforeza i krioterapia) i do domu. Podczas jazdy brak dolegliwości w postaci bólu, czy jakiegokolwiek dyskomfortu. Faktycznie mniej mi służy chodzenie niż jazda rowerem, po wieczornych zakupach z rodzinką w markecie, gdzie jeździliśmy z córcią wózkiem-samochodzikiem czułem po powrocie, że trochę za dużo się nachodziłem, bo noga zaczęła mnie pobolewać.
Rower to mój styl życia ;-)
Co mnie kręci:
- dynamiczna jazda gravelem po szosach i szutrach.
- techniczna jazda krętymi singlami w terenie 29er'em.
- turystyka rowerowa, czyli jazda z sakwami i biwakowanie na łonie natury.